Jesteś nieśmiertelny - teza i zapis
dyskusji - o wnioskach fizyków, biologów
i lekarzy wynikających z Zasady Antropicznej.
|
Andrzej Brodziak |
Tekst sformułowano w stylistycznej formie wykładu, a ściślej
scenariusza audycji nagranej na taśmę magnetofonową. Uczyniłem tak, aby
móc przekazywać bardzo dotykające uwagi, formułowane czasami w formie
gramatycznej drugiej osobie.
Wydano w formie książkowej przez
Zakład Poligraficzny, Bytom, ul. Wolności 37, listopad 1990
[
Wywiady z autorem na temat treści pierwszego wydania niniejszej książki
opublikowali: Kazimierz TARGOSZ („Panorama", 1990, nr 51/52) Wawrzyniec
SAWICKI („Nie z tej ziemi", 1990, nr 3). Emitowano również audycją TV pt.:
„Życie przed życiem", opracowaną przez Wandę KONARZEWSKĄ (TYP, prog. II
„Studio tajemnic", 30.III.91) jak i kilka audycji radiowych zrealizowanych
przez redaktor Beatę TOMANEK z Rozgłośni PR w Katowicach ]
|
Okładka znanej
książki kosmologa i fizyka Franka Tiplera, twórcy zasady Antropicznej,
ilustrująca pewien etap formułowania przedstawianych tu konceptów.
Rys. 2. a)
Schemat struktur neuro-nalnych, spostrzegających obrazy o-biektów i
zdolnych je sobie wyobrazić. Struktury takie iączą się w łańcuchy
stanowiące „ścieżką biograficzną";
|
b) Mózg ładuje
do pamięci życiorys ekonomicznie, tylko poprzez zapamiętywanie obrazów
obiektów nowopoznanych i połączeń do obiektów poznanych wcześniej.
|
Rys. 3. Koncept
czterowymiarowej czasoprzestrzeni ma niebywałe konsekwencje dla biologii i
nauk humanistycznych. Fizycy ich nie dyskutują Sprawdź! zapytaj znajomych,
którzy byli zobowiązani zdać egzamin z dziedziny fizyki czasoprzestrzeni.
Układy pamiętające, dokonując „przesyłu fragmentu przeszłości ku chwili
obecnej" [PFP -> I], zwłaszcza przesyłu „kompletnego", ustanawiają
sprzężenie zwrotne przeszłości z teraźniejszością jak i przyszłością,
która nadejdzie [rodzaj pętli czasowej]. Osoba młoda, tkwiąca już bardziej
w przyszłości i być może obdarzona genetyczną „poprawką", zadając pytania
ł lansując „swoje" ustanawia lokalne sprzężenie przyszłości z
teraźniejszością. Jest to analog transferu informacji od cywilizacji
bardziej rozwiniętej, tkwiącej ze względu na stopień jej rozwoju w
odleglejszej przyszłości.
|
JESTEŚ NIEŚMIERTELNY
|
Wykład ten nie jest prezentacją poglądów religijnych, ani tych
rozpowszechnionych, ani jakichś nowych, nie będzie to nawet prezentacja
koncepcji filozoficznej. Wniosek, iż jesteś nieśmiertelny jest konkluzją
kilku odkryć naukowych dokonanych na przestrzeni ostatnich 50-ciu lat. Na
pewno przychodzi Ci już na myśl pytanie: no dobrze, ale dlaczego do tej
pory nie słyszałem, że jestem nieśmiertelnym?. Z dwóch powodów: Po
pierwsze, jest znane, że dysputy naukowców docierają do świadomości
szerokiej publiczności zwykle dopiero po jakiś 80-ciu latach, dopiero
wtedy, jeśli ktoś się zaweżmie i postanowi powiedzieć o tym prostymi
słowami. Właśnie się zawziąłem. Postanowiłem podjąć ryzyko i powiedzieć
Wam o tej niedawnej konkluzji, płynącej z kilku dyscyplin naukowych.
Dlaczego podejmuję ryzyko? Otóż dlatego, że część moich kolegów
profesorów, mojego środowiska oburzy się bardzo. Powiedzą, że złamałem
zasady naukowca, który powinien ograniczać się tylko do mówienia o takich
hipotezach, które leżą w obrębie jego dziedziny i które można udowodnić
poprzez jakiś konkretny eksperyment.
Tak, to prawda; to co powiem
jest konkluzją płynącą nie tylko z biologii i medycyny, ale także z fizyki
czasoprzestrzeni, najnowszych teorii kosmologicznych i lingwistyki
formalnej, czyli nauki mówiącej o źródłach i zasadach przekształcania kodu
genetycznego. Ja jestem natomiast tylko lekarzem, tak więc trzy pozostałe,
wymienione tu dziedziny znam tylko pobieżnie.
To, że jestem
lekarzem sprawiło jednak, że się zawziąłem. Z tego powodu właśnie
postanowiłem się narazić i spróbować powiedzieć Wam o tym, o czym mówi się
na przyjęciach w wąskich gronach ludzi czołowych uniwersytetów, takich
jak: Cambridge, Stanford, Harvard, Oxford, Sorbona, tych, gdzie zawsze
można było wysunąć dowolną karkołomną hipotezę, bez względu na to, czy
będzie się ona podobała otoczeniu czy nie.
Dlaczego to, że jestem
lekarzem zmusza mnie do mówienia? Otóż nauka jest neutralna wobec emocji
szerokiej publiczności. Bywają okresy kiedy mówi ona ludziom rzeczy
niepopularne, bulwersujące, niepokojące. Przypomnij sobie co sądzisz o
teorii Darwina albo jaki jest obiegowy pogląd o dziełach
Freuda.
Tym razem jednak, konkluzja płynąca z fizyki
czasoprzestrzeni, teorii kosmologicznych, biologii molekularnej i prostych
klinicznych obserwacji lekarskich jest wysoce optymistyczna.
Jeśli
więc będziesz miał cierpliwość i wytrwasz w czytaniu do końca, to uzyskasz
niezwykły podarek. Twoje średnie, przeciętne samopoczucie będzie
poprawione, będzie lepsze na trwałe! Dlaczego tak się stanie? Zauważ!
Zapytaj siebie! Kiedy człowiek czuje się dobrze, bądź jest wręcz
szczęśliwy? Oczywiście wtedy, kiedy dobrze o sobie myśli, czyli jego
prawdziwa, głęboka samoocena jest pozytywna i dalej kiedy jest przekonany,
że to co robi ma głęboki sens. Zauważ jednak, że nie jest możliwe, aby być
przekonanym tak naprawdę, że istnienie nasze i to co robimy ma głęboki
sens, jeśli jednocześnie sądzimy, że otaczający nas świat: "jest bez
sensu", "powstał przez przypadek", "dąży ku zagładzie", "do niczego nie
służy ", a panujące w nim reguły działania to: "oko za oko", "cel uświęca
środki", "najważniejsze to pieniądz", "czas to pieniądz", "szczęście to
suma przyjemności" itp.
Jeśli udałoby mi się przekonać Cię, że
jesteś nieśmiertelny, to uzbroiłbym Cię w spokój ducha i pancerz chroniący
przed wieloma niepokojącymi zapytaniami o tzw."sens życia".
Tym
razem więc próba przekazania tego co mówi się na uniwersytetach mogłaby
mieć natychmiastowy efekt psychoterapeutyczny, profilaktyczny, podnoszący
trwale nastrój. Taki cel jest więc typowym celem lekarskim. Ponieważ
jestem lekarzem, postanowiłem więc spróbować, gdyż jest to chyba mój
obowiązek, skoro znam pewną tajemnicę, tajemnicę w cudzysłowie, która do
klientów lekarzy, pacjentów nie dotarła, jak to wiem z codziennej praktyki
lekarskiej. Abyś ów prezent, w postaci przekonania o swojej
nieśmiertelności, odebrał, musisz dokonać jednak znacznego wysiłku
umysłowego. Musisz uważnie słuchać dalszej części wykładu tak, aby
zauważyć logiczne, konsekwentne przejście od faktów eksperymentalnych z
zakresu fizyki i biologii (na ogół zresztą uhonorowanych nagrodami Nobla)
do wniosku, iż jesteś nieśmiertelny. Jeśli uznasz każdy krok wnioskowania
za wiarygodny, wtedy uznasz cały łańcuch wnioskowania za słuszny.
Zostaniesz wtedy przekonany. Tylko uznanie argumentacji, prowadzącej od
naocznych obserwacji do końcowej konkluzji, prowadzi do zmiany zapatrywań.
Narzucanie końcowej konkluzji, nawet jeśli ma ona tę samą wymowę dotyczącą
śmierci i nieśmiertolności jak sam dobrze wiesz ze szczerych rozmów z
rodzicami, przyjaciółmi, kolegami lub znajomymi, nie daje wewnętrzego
przekonania o prawdziwości takiego wniosku.
Obserwując ponure
twarze, pijących na umór ludzi, lekomanów, narkomanów wiem dobrze, że na
pewno sądzą oni, że ich życie nic nie znaczy. Odwrotnie, czynami swoimi
zaświadczają, że wszystko co ich otacza jest im obce, ulotne, bez
sensu.
No, dobra ! Weżmiemy się teraz do pracy. Jeśli nie jesteś w
dobrym stanie ducha, nie masz dzisiaj jasności umysłu odłóż czytanie do
jutra, będzie to bowiem ciężka praca, mimo iż nie będę wymagał, abyś
zaglądał do Encyklopedii.
* * *
Na wstępie
zastanówmy się dlaczego większość ludzi sądzi obecnie, iż muszą umrzeć i
na pewno znikną z tego świata całkowicie.
Chcę mówić tu o nowych
koncepcjach i nie poświęcę temu zagadnieniu wiele czasu. Podam tylko, że
moim zdaniem takie pesymistyczne, lecz bardzo rozpowszechnione przekonania
biorą się właśnie stąd, iż obietnice doktryn religijnych, jako iż podawane
są bez dowodów, jedynie jako objawienia, są po prostu pomijane jako wizje
niczym nie uzasadnione, oparte jedynie w fenomen wiary. Skłonność do
fenomenu wiary jest dana jednak tylko niektórym ludziom. Inni są
sceptyczni, gdyż taka jest ich natura. Oni, ze względu na konstytucję ich
mózgów, chcą argumentów wywiedzionych z obserwacji, które sami mogą
sprawdzić.
No tak, ale do połowy XX wieku, nauka i środki
popularyzacji nauki, twierdziły, że zachodzi nieskończony, bezwzględny
upływ czasu, tak jak to sformułował kiedyś Newton. Wszechświat jest
nieskończenie wielki i ma charakter statyczny, a organizmy zwierząt i
ludzi powstały drogą ewolucji, której głównym mechanizmem jest walka o
byt, selekcja naturalna i optymalne przystosowywanie się organizmów do
środowiska.
Jak Państwo zrozumiecie później, z założeń takich musi
płynąć wniosek, iż każdy z nas znika z tego świata całkowicie i raz na
zawsze. Nawet jeśli ktoś z Was nie dyskutował na takie tematy, lecz
jedynie uczył się o teorii Darwina i definicję Euklidesa prostej biegnącej
ku nieskończoności, podawaną na lekcjach geometrii w klasie V, utożsamiał
z bezwzględnym upływem czasu, to podświadome mechanizmy wnioskowania,
pracujące na ogół w nocy, gdy człowiek śpi, dawały każdemu rzeczywiście
pesymistyczną konkluzję, że każdy musi umrzeć.
Wywód dotyczący
problemu śmierci przeprowadzę tutaj na podstawie ustaleń nauki, dokonanych
o fizyce czasoprzestrzeni już w latach 1905-1916 oraz teorii
kosmologicznych, sformułowanych w latach 1960-1989. Niezmiernie ważne jest
także odkrycie kodu genetycznego, dokonane przez F.H. Cricka i J.D.
Watsona w roku 1954 oraz dalszy rozwój biologii molekularnej. Aby wywód
był przekonywujacy potrzebne jest także sięganie do pojęć z zakresu
neurofizjologii i nauk o komputerach.
Sądzę, że wnioskowanie
uwzględniające te odkrycia trzeba podzielić na pięć etapów: Najpierw
musimy porozmawiać o tym (a) czym jest organizm żywy, potem o tym czym
jest (b) psychika i świadomość człowieka, a następnie o (g) pozornej
śmierci jako o jedynym sposobie na rozwój tworów złożonych. W kroku
czwartym musimy wrócić do (d) kosmologicznych modeli, ekspandującej
czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, sformułowanych w ostatnich latach
dzięki wysiłkom fizyków. Piąty etap będzie pozornie biorąc "ulotny", ale
wedlug mnie równie racjonalny, mimo iż będzie tam o (e) duchu
człowieka.
x x x Sądzę, że z wykładem powinienieś zapoznać się
przez 5 kolejnych dni lub lepiej przez 5 kolejych seansów rozsuniętych w
czasie o 2-3-7 dni.
|
[ Spis Treści] |
1. Pierwszy człon
wnioskowania, czyli o tym : "CZYM JEST ORGANIZM ŻYWY"
|
Przed pół wiekiem przyrodnicy, a więc również biolodzy i lekarze
sądzili, że najważniejszą cechą organizmów żywych to metabolizm i zdolność
do utrzymywania we wnętrzu ich komórek, tkanek i układów komunikacji
pewnego stabilnego stanu zwanego "homeostazą". Pojęcie to sformułował
Cannon. Było ono nową zdobyczą myślową pierwszej połowy XX wieku. Mówiono
więc, że:
"Żywym jest to co (1) posiada metabolizm, czyli wymienia
substancje oraz energię z otoczeniem, w celu utrzymania homeostazy i (2)
jest przy tym samosterowalne, to znaczy samoistnie odbiera i przetwarza
informacje niezbędne dla sterowania metabolizmem oraz (3) reprodukuje się
samo."
Takie definicje nie obejmowały jednak tworów takich jak
wirusy, które jakkolwiek poznane później, były jednak uznane intuicyjnie
przez biologów jako twory żywe.
Myślę, że właśnie poznanie budowy i
działania wirusów było "kijem w mrowisko" problemów życia i śmierci.
Dlaczego? Otóż wirus nie ma własnego metabolizmu i nie utrzymuje we-wnątrz
swojego organizmu homoestazy. Wirus to właściwie tylko przepis, taki zbiór
zamrożonych instrukcji i rozkazów, który nakaże maszynerii komórki innego
organizmu, aby go odtwarzała, czyli reprodukowała.
Skoro jednak
wirus potrafi sprawić, aby się powielić i istnieć dalej, więc trwa on w
czasie, niejako żyje. Życie wymaga więc przede wszystkim zapamiętania
zbioru instrukcji, pewnego przepisu.
Zapamiętanie pewnego przepisu
było niezbędne również dla powstania jakichkolwiek innych form życia na
Ziemi.
Proszę bowiem sobie uświadomić, że póki nie zaczęły działać
pierwsze elektrownie atomowe, to całość energii dostępnej dla organizmów
żywych, pochodziła z wytworów procesu opartego o jedną jedyną, lecz bardzo
złożoną reakcję, a mianowicie reakcję fotosyntezy, która umożliwia
wiązanie w komórkach roślin dwutlenku węgla, tak aby w rezultacie
powstawały cukry, no i póżniej inne substancje takie jak aminokwasy,
tłuszcze, białka niosące energię i stanowiące budulec.
Reakcja
fotosyntezy zachodzi tylko wobec obecności dużych, złożonych, zabarwionych
na zielono cząsteczek chlorofilu lub bakteriochlorofilu. Owoce i inne
części roślin są pożywieniem zwierząt, a one niestety dalej są pożywieniem
człowieka. Innego źródła energii dla organizmów, niż to, które jest
wytwarzane przy udziale chlorofilu po prostu nie ma. W takim razie
cząsteczka chlorofilu była i jest kluczowa dla powstania i utrzymywania
się życia na Ziemi.
Reakcja fotosyntezy składa się jednak z kilku
tysięcy składowych reakcji elementarnych, które muszą być wykonywane we
właściwej kolejnosci. Nawet początek życia wymaga więc zapamiętania
kolejności całego ciągu reakcji elementarnych, które muszą być wykonywane
we właściwej kolejności. Zapamiętanie owej właściwej "sekwencji reakcji"
jest najbardziej fundamentalnym warunkiem istnienia życia. Jeśli jest to
warunek najbardziej podstawowy, musi więc być spełniony zawsze. Powstaje
więc pytanie, czy po fizycznej i chemicznej ewolucji materii, przy
pojawieniu się trzeciego, biologicznego stopnia komplikacji organizacji
materii rzeczywiście zawsze zachodzi zapamiętywanie "właściwych ciągów
reakcji chemicznych".
Od czasu odkrycia kodu genetycznego,
zapisanego cząstkami kwasu dezoksyrybo-nukleinowego (DNA) i
rybonukleinowego (RNA) jest właściwie szeroko znane, że każda znana forma
życia zawiera w sobie "przepis", zapisany w tym kodzie, na realizację
złożonych sekwencji reakcji biochemicznych.
Ów zapis w tym kodzie
określa strukturę i sposób uzyskiwania energii organizmów jednokomórkowych
i wirusów, a także roślin i zwierząt. Kod ten określa także rozwój tych
form życia poprzez pewne stadia rozwojowe oraz określa sposób ich
reprodukcji. Wydaje się więc, że życie powstało wtedy, gdy doszło do
utworzenia takiego zapisu i że istnienie tego zapisu jest istotą
życia.
Wydaje mi się więc (17), że współczesna, lapidarna definicja
życia powinna brzmieć następująco:
“Żywym jest to, co zostało
utworzone według pewnego programu (przepisu), który wszedł w skład
struktury tego układu, wyznacza tę strukturę i jej działanie oraz określa
także jej rozwój, sposób reprodukcji, a potem zostaje przekazany do
wnętrza osobników potomnych".
Należy zauważyć, że definicja ta
składa się z sześciu warunków dotyczących owego programu ("przepisu").
Stwierdzają one, że:
1. według programu "układ został
utworzony"
2. program ów "wszedł w skład struktury
układu"
3. program wyznacza "strukturę i działanie
układu"
4. program "określa rozwój" układu
5. program
"określa sposób reprodukcji" układu
6. program zostaje "przekazany
osobnikom potomnym"
(wpisany do struktury osobników następnego
pokolenia).
Co wynika z takiej nowej definicji fenomenu życia (17).
Otóż proszę zauważyć, że istota pewnego organizmu polega na istnieniu
pewnego przepisu określającego ten organizm i realizacji tego przepisu,
natomiast składniki budulcowe, w postaci cząsteczek wody i związków węgla
oraz azotu są brane z otoczenia, gdzie zawsze istnieją, układane dzięki
owemu przepisowi we właściwym porządku i układzie przestrzennym. To
jednak, że nasze ciało ma określony kształt i funkcje nie leży w
charakterze owych cząsteczek wody czy też dwutlenku węgla, lecz w
charakterze owego złożonego przepisu, który sprawił, że cząsteczki te były
zasysane, przepompowywane i ułożyły się na kształt "pewnej pięknej
kobiety".
Z przytoczonej wyżej definicji wynikałoby, iż tak zwana
śmierć układu żywego zachodzi wtedy, gdy ustaje realizacja tej części
owego "przepisu", która dotyczy zachowania struktury i uzysku energii lub
wtedy, kiedy struktura ta daleko odbiega od pierwotnego wzorca,
wyznaczonego przez wczesną postać tego "przepisu". Starzenie się polega na
kumulacji odmienności od wczesnej postaci tego "przepisu". Wprowadzenie
istotnego błędu do owego "przepisu" wywołuje chorobę układu żywego, gdyż
prowadzi to do złego wyznaczenia struktury i jej działania. Chorobę mogą
wywołać jednak także wpływy zewnętrzne np. urazy fizyczne wywarte na
strukturę, wytworzoną już wcześniej przez ów "przepis".
Pojęcie
śmierci organizmu biologicznego komplikuje się jednak natychmiast, jeśli
zastanowić się, na chwilę, skąd pochodzi ów "przepis". Niemal każdy
człowiek uznaje współcześnie, iż jest on wynikiem ewolucji organizmów
biologicznych. Uznaje się wtedy, innymi słowy, że "przepis" na danego,
konkretnego osobnika pochodzi od jego rodziców, przy czym w momencie
łączenia genomów (zapisów kodowych zawartych w gametach rodziców) potomek
może uzyskać nową cechę, czyli uzupełnienie zapisów poprzednich. Już tutaj
od razu podkreślę, po raz pierwszy, że owej zmiany można dokonać tylko
przez wprowadzenie poprawki między jednym pokoleniem a drugim. Ewolucja
uznaje przy tym, że ze stosunkowo prostych zapisów genetycznych,
wyznaczających takie twory jak probakterie, bakterie, proste
wielokomórkowce powstawały później "przepisy" na organizmy coraz to
bardziej złożone. Proces ewolucyjny generuje więc, z pewnego zapisu
prostego, całą sekwencję przepisów coraz bardziej złożonych.
Musimy
uznać więc, iż istnieje mechanizm stałego komplikowania owego przepisu
pierwotnego. Patrz rys.1. Wczesna postać teorii ewolucji mechanizm ten
upatrywała w przypadkowych mutacjach i selekcji osobników, na skutek walki
o byt, wymuszonej przez konkurowanie o ograniczone środki do życia.
Współcześnie istotną rolę mechanizmów ewolucyjnych upatruje się w
"gramatycznie uzasadnionych" zamianach części zapisu pierwotnego,
generowanych niejako z zewnątrz. Tak czy inaczej istnieje pewien metajęzyk
dokonujący "podstawień" ("przemian") w zapisie pierwotnym.
Od czasu
prac dotyczących pierwszych chwil ewolucji kosmologicznej (G. Gamow, A.
Penzias, S. Weinberg, P. Davis, S. Hawhing), a później nieuchronnej
ewolucji fizycznej i fizykochemicznej materii (Ilya Prigogine, Manfred
Eigen), zrozumiano, iż owym metajęzykiem, dokonującym inicjacji a póżniej
przemian zapisu pierwotnego jest ewoluująca postać fizyczna i chemiczna
Wszechświata. W pewnym momencie jej rozwoju stan fizyko-chemiczny natury
wytwarza warunki wystarczające dla powstania życia.
Przepisu
kodowego na "pojedynczy organizm" nie można więc rozpatrywać w oderwaniu.
Dość jasne jest jego pochodzenie. Systemem, który go utworzył jest
"ewoluujący pęcherz czasoprzestrzeni". Owe źródło, generujące te przepisy,
tworzy wiele wersji bardzo podobnych, a czasami identycznych (bliźniaki
jednojajowe), a później dokonuje w nich zmian.
Nasuwa się więc
pytanie, czy zaprzestanie realizacji "programu na organizm" (w wypadku
śmierci osobniczej) niszczy ów przepis? Źródło generujące przecież
pozostało i działa dalej.
Istnieje tu analogia do systemu sieci
komputerowej. Wysłanie programu (przepisu) przez komputer główny do
jednego z komputerów obwodowych, na ekranie którego "widać" jego pracę,
można uznać jako analogię do pewnej formy istnienia. "Wymazanie programu"
w jednym z komputerów obwodowych (analog śmierci), lub nawet zniszczenie
owego komputera obwodowego nie oznacza, iż program ten przestał istnieć.
Może on być przesłany ponownie ze źródła generującego.
Ujmując tą
myśl innymi słowy, można powiedzieć, że ponieważ istotą organizmu jest
tworząca go myśl konstrukcyjna (przepis, zapis kodowy), więc zniszczenie
ciała nie unicestwia układu, gdyż jego istota i tak
pozostanie.
Problem jest oczywiście bardziej złożony. Otóż ludzie w
swej tęsknocie za nieśmiertelnością, wyrażaną często poprzez praktyki
religijne, mają na myśli, jak się wydaje, nie tyle przekazanie w przód
"odwzorowania siebie", "swojej kopii", czy "zapisu kodowego", ile raczej
chodzi im o trwanie swojejświadomości. Konieczne jest więc teraz
rozpatrzenie tego aspektu problemu.
U W A G A : Zapoznaj się z
tym fragmentem wywodu następnego dnia. |
[ Spis Treści] |
2. Drugi człon
wnioskowania czyli o PSYCHICE I FENOMENIE ŚWIADOMOŚCI. |
Jak wiadomo większość zapamiętywanych wrażeń, obrazów, danych
szkolnych i uniwersyteckich, jak i wyuczonych umiejętności pochodzi od
innych ludzi. W systemie nerwowym, w trakcie życia odbijają się co prawda
tysiące obrazów natury, ale większość to dane sformowane przez poprzednie
pokolenia w postaci obrazów, wytworzonych przedmiotów, wiedzy, lub dorobku
kulturalnego. Zawartość naszej psychiki jest jak gdyby pobrana z "zasobu
informacyjnego", istniejącego niezależnie od nas. Nasza praca przyczynia
się oczywiście do powiększenia tego zbioru danych. Rośnie on stale i
często jest (ostatnio) utrwalany na maszynowych nośnikach informacji, co
zwiększa możliwości całości naszej cywilizacji.
Na tej podstawie
uznaje się w istocie ostatnio dość powszechnie, iż niezależnie od psychiki
pojedynczego człowieka istnieje niejako ponadludzki proces duchowy
(F.Hayek). Musi to uznać każdy człowiek, gdyż osobiste możliwości
realizacji pewnego, możliwego do wyznaczenia celu, np. takiego jak
wyprodukowanie aparatu telewizyjnego, lub jakiegoś pojazdu są skromne,
natomiast dla pewnej, większej zbiorowości są one proste. Niektóre z
możliwych celów są na granicy możności realizacji i to jedynie poprzez
wysiłek całej ludzkości.
Można więc powiedzieć, iż nie cała, ale
duża część psychiki pojedynczego człowieka (zapamiętana wiedza,
umiejętności) jest czymś, co jest pobrane ze zbioru większego lub (tworu)
istniejącego niezależnie i ponadosobniczo, a więc jest czymś, co ma pewne
źródło zewnętrzne. To, co z kolei jest wytworem pracy całości życia
pewnego człowieka ma także pewne odbicie zewnętrzne w postaci napisanych
przez niego książek, skomponowanych bądź nagranych melodii itp.
Co
więcej, obserwacja lekarska starszych osób, umierających fizjologiczną
śmiercią wykazuje, że proces miażdżycowy, a zwłaszcza fizjologiczna
inwolucja starcza powoduje z reguły w ostatniej fazie życia takie
spustoszenie w bogatym wcześniej zbiorze pamiętanych danych, że należy
uświadomić sobie, że owo odbicie przyjętych najpierw informacji, a później
odbicie zewnętrzne wytworzonych konkluzji jest tylko czasowe. Największa
wyrazistość wewnętrzna tych informacji istnieje jedynie w pełni życia,
później istnieje raczej ich odbicie zewnętrzne. To co pozostaje z psychiki
ogranicza się coraz bardziej do istoty zapisów wyznaczonych przez przepis
genetyczny.
Dotychczasowe rozważania o istocie psychiki pomijały
istotę świadomości, to znaczy owego odczucia, iż: "to ja widzę, czuję i
jestem czymś odrębnym niż reszta świata". W moich pracach opublikowanych
drukiem w ogólnodostępnych czasopismach (11-14,27) starałem się wysłowić w
obrębie terminologii neurofizjologicznej, czym jest istota
"świadomości".
Mówiąc w wielkim skrócie, pojawia się ona w bardziej
złożonych systemach nerwowych, wtedy kiedy możliwe jest nie tylko: (a)
percepowanie, obserwowanie świata zewnętrznego, ale i także (b) stałe
percepowanie ,lub lepiej, "odczuwanie", informacji z wnętrza swojego ciała
i dalej, kiedy jest już możliwe (c) nie tylko widzenie, słyszenie świata
zewnętrznego, ale i także wyobrażanie sobie (niejako przy zamkniętych
oczach) owego świata zewnętrznego i jednoczesne (d) wyobrażanie sobie (co
jest na ogół nieświadome) wnętrza własnego ciała.
Jeśli system
nerwowy pewnego osobnika potrafi "wyobrazić sobie samego siebie" oraz
wyobrazić siebie, nie oglądany akurat świat, to potrafi on wtedy wyobrazić
sobie również "siebie w tym świecie". Wtedy właśnie odczuwane i rozumiane
jest to, "że ja jestem czymś innym niż otaczające mnie osoby lub
przedmioty".
Dla odczuwania własnej odrębności, bądż innymi słowy,
indywidualności lub tożsamości konieczne jest również zapamiętanie swojej
przeszłości, czyli długiej uporządkowanej liniowo sekwencji wrażeń lub
inaczej wydarzeń życiorysowych i potrzebna jest ku temu umiejętność ich
szybkiego przeglądania. Pytając przebudzonego pacjenta "kim Pan jest, jak
się Pan nazywa?" otrzymujemy odpowiedź nie natychmiast, lecz dopiero po
pewnej chwili. Zapytani w ten sposób, dokonujemy szybkiego, przynajmniej
częściowego przeglądnięcia swojego życiorysu. Wiadomo, już dość dużo, na
temat mechanizmów neurofizjologicznych umiejętności "ładowania do pamięci"
własnego życiorysu. Opublikowałem na ten temat długi artykuł w
wielonakładowym, dostępnym w bibliotekach miesięczniku "Młody Technik"
(13). Rysunek nr 2a i 2b streszcza główne idee tego
artykułu.
Proszę zauważyć jednak, że fenomen "świadomości" na
starość lub w pewnych chorobach jest umniejszany, zanika i ginie, gdyż
zależy on bardzo od możności wywołania z pamięci obrazów świata i siebie w
tym świecie, a pamięć właśnie zaczyna zawodzić i czasami jej wydolność
zmniejsza się o rząd wielkości 100 razy.
Gdyby zapytać co trzeba
byłoby uczynić, aby w takim momencie źycia pewnego człowieka mógł on być w
pełni świadom samego siebie, w taki sam jaskrawy sposób jak w latach
swojej młodości, to trzeba by odpowiedzieć, że trzeba byłoby mieć
wcześniejszą wersję "przepisu na organizm tego człowieka" ; która znikła
już, gdyż do genetycznego zapisu kodowego wkradło się zbyt dużo błędów.
Taką wcześniejszą wersję programu na organizm, trzeba by uruchomić tak,
aby powstał system nerwowy tego człowieka, a następnie należałoby
wprowadzić do powstałego mózgu te same informacje i uruchomić podprogram
realizujący "wyobrażanie". Wtedy taki twór powiedziałby: "aha, właśnie się
obudziłem ze snu! Jestem Janem Kowalskim".
Istnieje bowiem nie
tylko problem zapominania własnych przeżyć, zwłaszcza tych wcześniejszych,
ale i problem niesprawności złożonego mechanizmu przeglądania "ścieżki
biograficznej". Niestety, na starość, możność wyobrażania sobie przeżytych
wydarzeń jest upośledzona. Co więcej, istnieje tu problem filozoficzny,
który zauważył już Gautama Budda, o czym pisze w swojej książce znany
neurolog i psychiatra Kazimierz Dąbrowski. Otóż Budda zauważył, że "nigdy
nie pozostajemy tacy sami, nawet przez minutę" i zapytał: "dla jakiego Ja
pragniemy więc wiecznego trwania?". Jest więc zrozumiałe w świetle
obserwacji lekarskich i wiedzy o neurofizjologii, że jakiś rodzaj
odnotowania psychiki w chwili śmierci nie umożliwiałby uzyskania fenomenu
nieśmiertelności w takim sensie, w jakim wyrażają to ludzie w swych
pragnieniach.
Program na organizm człowieka jest programem
niezwykłym. Jego część określa strukturę mózgu i sposób na realizację
świadomości, czyli "wyobrażania samego siebie".
Tym niemniej
"świadomość jest tworzona z elementów, które są niezniszczalne, gdyż są
zewnętrzne wobec organizmu danego człowieka i mogłaby być w pewnych
warunkach odtworzona. Wróćmy teraz jednak jeszcze do właściwości
"przepisu",czy też programu na organizm człowieka, gdyż niezwykłość tego
programu uświadamia czym jest w istocie tzw. "śmierć".
|
[ Spis Treści] |
3. Trzeci człon
wnioskowania czyli o POZORNEJ ŚMIERCI |
Ten ważny fragment mojego wywodu można by nazwać wykładem o
koniecznosci okresowego pojawiania się, w trakcie rozwoju każdego
złożonego tworu "fazy istnienia" w formie zapisu kodowego czyli fazy
"pozornej śmierci".
Niezwykłość programu na organizm człowieka
polega również na tym, że jego zapis jest tak "zminiaturyzowany", iż
mieści się on w całości we wnętrzu każdej komórki organizmu. Jest więc on
powtórzony we wnętrzu każdego organizmu człowieka miliardy razy. Co więcej
we wczesnych stadiach rozwojowych zarodka człowieka, kiedy dokonywany jest
pierwszy podział komórki jajowej, a potem już,jednocześnie,podziały
komórek moruli, gastruli i dalszych stadiów rozwojowych; program ten
potrafi odczytać sam siebie! Po prostu; pewna część łańcucha DNA, zawiera
informacje na małe struktury wewnątrzkomórkowe, które są niezbędne, aby
pozostałą część łańcucha skopiować, czyli odczytać i zapisać ponownie w
niezmienionej postaci. Proces odczytu informacji zawartej w łańcuchu DNA,
poprzez inną część łańcucha DNA zachodzi w momencie każdego podziału
komórkowego, a więc w trakcie rozwoju, czyli dorastania miliardy
razy.
Po podziale komórkowym, w komórkach potomnych, wykorzystywany
jest na ogół inny fragment całego długiego łańcucha. Stąd wynika
odmienność budowy np. komórki wątroby od komórki mózgu, czyli
neuronu.
Dość podobny proces zachodzi w makroskali czasowej. Jeśli
bowiem popatrzeć na ewolucję i zbiory osobników, coraz to bardziej
rozwiniętych gatunków, to łatwo zauważyć, że każdy następny gatunek jest
nieco inny, posiada pewien "przyrost informacji", który wynika z
wprowadzenia do genetycznego zapisu kodowego "pewnej zmiany". Co jest
jednak istotne? Ową zmianę można wprowadzić tylko w zredukowanej fazie
istnienia, w fazie istnienia w postaci zapisu kodowego, tej samej zresztą
fazie, która jest potrzebna, aby przekazać przepis do wnętrza osobników
potomnych, co jest najistotniejszą umiejętnością organizmów
żywych.
Wszędzie w przyrodzie widoczna jest więc naprzemienność
istnienia: w postaci zapisu kodowego (życie w fazie utajonej, jak np.
genom w formie zarodnikowej, połowa genomu w obrębie plemnika, wirus
nieaktywny) oraz w fazie żywej, kiedy to program jest interpretowany przez
rodzaj "procesora", to znaczy kiedy zachodzi wytwarzanie struktury
"wielowymiarowej", która przejawia metabolizm i regulacje utrzymujące
homeostazę. W przyrodzie ożywionej p r o c e s o r e m j e s t t e g o s a
m e g o t y p u o b i e k t, a w i ę c o s o b n i k "n-1" t e g o p o k o
l e n i a . Tak więc urzeczywistnenie zapisu na organizm żywy, zawarty w
zapłodnionej komórce jajowej realizuje organizm matki. Należy tu jednak
zauważyć, że organizm matki realizuje program nowej generacji (n), bo
powstały z rekombinacji genomów matki X (n-1) i innego osobnika Y (n-1).
Nowy genom ("nowe") powstaje więc w fazie zapisów kodowych (w utajonej
fazie życia), lecz jest urzeczywistniny przez "stare". Umożliwia to
"postęp". "Procesor" w przyrodzie ożywionej, to pochodnawcześniejszej
wersji "programu". Aby więc otrzymać bardziej złożoną formę istnienia,
konieczna jest owa faza istnienia utajonego (faza pozornej śmierci), w
postaci zapisu kodowego.
W tej właśnie formie możliwe jest
stosowanie zasady płci, czyli włączanie do procesów powstawania "programów
nowych" mechanizmów: rekombinacji poprzednich wersji programów, mutacji
oraz podstawień dokonywanych przez tzw. odwrotną transkryptazę, czyli
właśnie przez retrowirusy. Zmiany "zapisu kodowego", uzyskane w fazie
utajonej są testowane później przez naturę przez kryteria "sensowności" i
"sofistykacji" (przyrostu informacji). Dlaczego natura stosuje te właśnie
kryteria, pozostaje tajemnicą, chyba, żeby uwzględnić hipotezę "Zasady
Antropicznej" , do której wrócę jeszcze później. Jakkolwiek "przepis na
organizm" tkwi we wnętrzu pewnego organizmu, jednak jego przekazanie do
osobnika potomnego jest składową procesu nadrzędnego, który zabezpiecza
trwanie życia i rozwój ich form. Ów proces nadrzędny sprawia, że zachodzi
powtarzanie się mniej lub bardziej złożonego cyklu życiowego. U ludzi cykl
ów to istnienie początkowo jedynie w formie osobnych gamet (stadium 1),
potem w formie zygoty (stadium 2), a później w formie zarodka płodu
(stadium 3) i postaci dorosłej (stadium 4). Nie wszystkie formy (stadia)
owego cyklu życiowego zawierają pełną informację o strukturze i funkcji
osobnika. Np. plemniki ludzkie od strony informacyjnej, dzielą się na
"haploidalne typy X" i "haploidalne typy Y". Typ Y nie zawiera pełnej
informacji o organiżmie człowieka. Jest nawet problematyczne czy genom
mężczyzny który, jak wiadomo nie jest w pełni diploidalny, gdyż w obrębie
pary XY brakuje tutaj pewnego odcinka homologicznego) zawiera, czy nie
zawiera pełną informację o organiżmie człowieka.
Przepis czy też
program realizujący organizm człowieka ma więc daleko bardziej złożony
charakter niż program komputerowy. Komputery jako, że nie zbierają
informacji o swoim wnętrzu, przynajmniej na razie, nie mogą wytworzyć
świadomości. Programy realizowane przez komputer nie zawierają części
określającej budowę komptera, toteż komputery nie mogą się reprodukować.
To ostatnie, w zasadzie, wykonalne jest w fabryce robotów, gdzie produkcja
byłaby realizowana przez roboty. W sytuacji tej trzeba by jednak
powiedzieć jasno kto miałby wprowadzać udoskonalenia produkowanych
robotów. Jednak nawet pewien "robot nadrzędny" wprowadzałby zmiany nie do
starych egzemplarzy, lecz do projektu, a więc do przepisu na nowe
prototypy robotów.Zachodziłaby więc ta sama prawidłowość, polegająca na
naprzemienności projektu na obiekt i obiekt zrealizowany. Istnienie
jedynie w fazie projektu, a więc w fazie "pozornej śmierci", zwanej przez
ludzi po prostu "śmiercią" było konieczne, abyśmy powstali w takiej formie
w jakiej jesteśmy i abyśmy się przemienili w nową formę, podążającą ku
punktowi Omega, o którym będę mówił za chwilę.
Analogiczny proces
dotyczy sfery psychicznej. Pewna osoba, kształcąca się w określonej epoce,
wyrabia sobie pewien pogląd oparty o dostępne wtedy argumenty. Po pewnym
czasie argumenty te i ów pogląd stają się przestarzałe, ale osoba ta,
pracując całe życie nad sformułowaniem tego poglądu nie jest w stanie go
zmienić. Ewolucja poznania, wiedzy i technologii wymaga jasnego
sformułowania pewnych poglądów, a później ich przemiany. Jest to proces
analogiczny do procesu wnioskowania (wywodu, gdzie poszczególne ogniwa
występują jedno po drugim i gdzie "ogniwo póżniejsze" nie może wyprzedzić
ogniwa bardziej pierwotnego).
Są do pomyślenia dwa futurystyczne
sposoby przeciwdziałania owej naprzemienności fazy żywej i fazy martwej.
Autorzy "science fiction" piszą często o przyszłej możliwości rejestracji
całości psychiki człowieka i przenoszenia jej na odtwarzale (hardwardowe)
nośniki softwaru ludzkiego.
Myśleć można by także o modyfikacji o
charakterze inżynierii genetycznej. Psychika bowiem to tylko dane
zapamiętywane w ciągu jednego życia. Zapis kodowy psychiki byłby więc na
pewno prostszy (krótszy) od zapisu kodowego struktury organizmu. Można by
więc pomyśleć o sposobach na dodanie do "przepisu na organizm" zapisu
kodowego psychiki, tak, aby była ona odtwarzana wiernie u osobnika
potomnego.
Gdyby było to wykonalne, powstały by jednak pytania: (1)
czy ma to sens? oraz (2) czy nie zachodzi podejrzenie, iż natura zapewnia
nieśmiertelność na odmiennej zasadzie?
Otóż owa konieczność
wprowadzania zmian przy każdym przejściu z fazy martwej do fazy żywej jest
niezbędna dla trwania ewolucji. A ewolucja z kolei kryje, jak się wydaje,
rozwązania o zupełnie innym charakterze. Nie rozważano ich do tej pory
dokładniej. Wyłaniają się one jednak wobec koniecznych prób pogodzenia
nieco wcześniejszego konceptu czasoprzestrzeni oraz teorii
kosmologicznych, przjmujących, iż Wszechświat powstał przed 15 miliardami
lat w chwili tzw. "Wielkiego Wybuchu", poszerza się i jednocześnie
ewoluuje.
|
[ Spis Treści] |
4. Czwarty człon
wnioskowania czyli o CZASOPRZESTRZENI I JEJ OBIEKTACH oraz EWOLUCJI
WSZECHŚWIATA, a także o SKOŃCZONOŚCI NASZEGO CZASU
|
Zgodnie z współczesnymi poglądami przestrzeń jest czterowymiarowa.
Proponuje się, aby trójwymiarową, znaną nam przestrzeń wyobrażać sobie
jako powierzchnię kuli (balonu, pęcherza), której średnica jest owym
czwartym wymiarem, reprezentującym czas.
Dla fizyków czas jest
takim samym wymiarem jak odległość. R.F.Feyman, specjalista z zakresu
szczególnej i ogólnej teorii względności, laureat nagrody Nobla, w swoim
znanym podręczniku akademickim: "Wykłady z fizyki" pisze : "przytoczone
równania pouczają nas, że czas i przestrzeń są równoważne i czas staje się
przestrzenią, muszą być zatem mierzone w tych samych jednostkach. Jaką
odległością jest zatem sekunda. Łatwo to obliczyć. Jest to 3*108m, czyli
odległość jaką światło przebiega w ciągu sekundy". [Na marginesie, gwoli
aktualności wywodu, należy tu wspomnieć, iż teoria tzw. strun lub membran
proponuje nowe, bardziej efektywne widzenie Wszechświata jako tworu
jedenastowymiarowego, vide artykuł M.Duff, Ch. Sulton (10). Należy również
wspomnieć, że zdaniem niektórych matematyków-topologów czasoprzestrzeń
może być bardziej skomplikowanym tworem geometrycznym aniżeli
czterowymiarowa kula. Podejrzewają oni, iż jest to tzw. "rozmaitość
n-wymiarowa (18).]
Twórcy pojęcia czasoprzetrzeni rozumieli jednak,
początkowo Wszechświat jako nieskończony i wględnie stały. Od około
pięćdziesięciu lat gromadzone są jednak liczne argumenty teoretyczne i
doświadczalne (E.P. Hubble, A.Penzias) przemawiające za teorią tzw.
Wielkiego Wybuchu. W jej świetle owa czterowymiarowa kula stale powiększa
się. Jej promień, tzn.czas, zapoczątkowany w środku owej kuli, narasta,
biegnąc od momentu jego początku "na zewnątrz". W chwilę po wybuchu
czasoprzestrzeń (owa kula, balon, pęcherz) była mała, mocno zakrzywiona
(jak krzywizna powierzchni małego balonu).
Będąc na powierzchni
owego, poszerzającego się, balonu "obserwujemy" czasoprzestrzeń, która
coraz bardziej "wyprostowuje się". Ze względu na stałą, skończoną szybkość
światła nie może dotrzeć do nas to, co się dzieje współcześnie w odległych
punktach czasoprzestrzeni. To co widzimy na niebie leży bądź blisko
(stosunkowo blisko nas), bądź jest śladem po bardzo dawnych
wydarzeniach.
Zgodnie z współczesnymi zapatrywaniami odległe losy
naszego Wszechświata zależą od trudnej do oszacowania ilości zawartej w
nim materii. Jeśli jej gęstość nie przekroczy pewnej wielkości krytycznej,
to w pewnej odległej przyszłości Wszechświat zacznie dokonywać kolapsu.
Czas będzie się wtedy cofał. Jeśli średnia gęstość jest w rzeczywistości
mała, rozprężanie czasoprzestrzeni będzie postępować do czasów osiągnięcia
niezwykłego rozrzedzenia materii. Niektórzy fizycy mówią o możliwości
pojawienia się wtedy warunków do zaistnienia nowego Wielkiego Wybuchu
(3,7).
Uznając koncept czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni,
wcześniejsze wydarzenia i ich twory tkwią niejako we wnętrzu, w środku
owej kuli. Patrz rys.3.
Człowiek może dokonywać małych ruchów w
trzech wymiarach przestrzennych (na skalę metrów, kilometrów lub co
najwyżej tysięcy kilometrów, a więc na odległość ułamków sekundy). W skali
czasu ruchów nie potrafi wykonywać w ogóle, z tym, iż jako fragment
ekspandującej,czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni dokonuje on niejako
ruchu "jednostajnego przyspieszonego" ze stałą określającą ekspansję
czasoprzestrzeni.
Jeśli więc nasza trójwymiarowa przestrzeń to
powierzchnia czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, to oznacza to, że
człowiek w ciągu swojego życia dokonuje "podróży w czasie" na odległość 70
lat x szybkość ekspansji kuli czasoprzestrzeni (obecnie lokalnie około
3000 km/sek). Na po wierzchni owej kuli może się on poruszać "w lewo, w
prawo i w górę" na skalę, jak już wspomnino, kilometrów. Można by nawet
powiedzieć, iż t w o r z y o n p e w i e n s k r a w e k owej kuli
czasoprzestrzeni.
Czas dla człowieka ma więc nieco inne znaczenie
niż odleglóści, mimo iż z wyższej, bardziej ogólnej perspektywy zapewne
jest to wymiar tego samego rodzaju. Czas dla człowieka jest niejako "osią
ruchu stałego". Jako tzw. "istota pozornie śmiertelna" nie może się on w
owym ruchu zatrzymać. W tym wymiarze człowiek nie może dokonać również
translokacji. Właśnie tylko z punktu widzenia biologicznego, jest w pełni
zrozumiałe dlaczego nie może się on przemieszczać w czasie, ani nie może
się w czasie zatrzymać.
C o f a n i e s i ę w c z a s i e, ale tak
naprawdę! w makroskali, niestety wymagałoby, prócz podróży, jeszcze zmiany
postaci fizycznej. Jeśli cofnęlibyśmy się wstecz o 15 miliardów lat, to
znaleźlibyśmy się w żarzącej kuli ognia o temperaturze 3000 0K. Podróż
nasza, naszej osoby, która utrzymywałaby właściwe jej reżimy postrzegania
i rozumowania byłaby niemożliwa, gdyż procesy myślowe oparte są o
działania neuronów, a więc nieistniejących wówczas fizycznie pierwaiastków
węgla i azotu. Trzeba by było odtworzyć myślenie o elementy epoki
leptonowej czy hadronowej, co zapewne nie jest możliwe. Inna możliwość to
stać się bardziej prymitywnym.
Rozważmy teraz możliwość
przemieszczania (podróży) w czasie, w makroskali, lecz w przód ku
przyszłości.
Rzeczywista podróż ku przyszłości wymagałaby
przyspieszonego rozwoju. Przeniesienie się powiedzmy o 25 miliardów lat w
przód, wymagałoby przewidzenia fenomenów rozrzedzającej się materii i być
może spadków różnic energetycznych. Jeśli miałoby przy tym nastąpić
przeniesienie w przód "nas samych", a więc istot myślących, a o tym jest
mowa, to konieczne byłoby dokonanie w trakcie takiej podróży w przyszłość
szybkiego rozwoju struktury tych istot, tak aby utrzymać procesy myślowe
mimo zmieniającej się warunków fizycznych. Postulat szybkiego
przeniesienia się układu biologicznego w odległą przyszłość jest więc
postulatem dokonania szybkiego rozwoju. Myślowa analiza rezultatów
"przeniesienia się w czasie" układów biologicznych w okresie ostatnich 3
miliardów lat wykazuje, że dokonały one, tak jak się to mówi, ewolucji.
Ewolucja ta powoduje przy tym narastanie zdolności poznawania świata, jak
i ostatnio możliwości technologicznych. Rzeczywiste przeniesienie się
układu biologicznego w przyszłość powodowałoby więc zapewne znaczne
zwiększenie stopnia rozumienia rzeczywistości. Trudno powiedzieć czy
byłaby to "obecna osoba". Twór ten rozumiałby jednak zapewne więcej. Nie
trzeba tu przy tym dodawać, że "wiedzieć to móc".
Znane od 3 lat
pojęcie "wormholes" wskazuje na teoretyczne możliwości istnienia "dziur
czasowych" i "pętli czasowych" (22). Jednak eksperyment myślowy,
polegający na umieszczeniu w "zapoczątkowanej i obecnie ekspandującej
czasoprzestrzeni" myślących tworów biologicznych wykazuje, że
rozpatrywanie jedynie fizycznych aspektów czasoprzestrzeni jest
niewystarczające dla rozumienia ogólnego jej sensu.
Właśnie na ów
związek między właściwościami czasoprzestrzeni, a powstaniem w niej
najpierw życia, potem postrzegania, mowy, myślenia, świadomości, a więc
człowieka wskazuje Zasada Antropiczna. Wrócimy do niej jeszcze. Obecnie w
moim wywodzie jest jednak potrzebne, aby zwrócić uwagę na możność
zapamiętywania odwzorowywań fragmentów przeszłości własnie przez
czasoprzestrzeń.
Zwróć, proszę uwagę, że obraz fragmentu nieba, w
którym widzimy gwiazdy, quazary, pulsary, położone bardzo daleko od nas,
jest w istocie jedynie wysłaną bardzo dawno temu fotografią, a raczej
przesyłanym stale, w sposób ciągły "filmem", lub odwzorowaniem wydarzeń,
które zaszły bardzo dawno temu. Wynika to ze skończonej szybkości światła.
Nie jest to translokacja w czasie ku przyszłości, jest to jedynie
"przesłanie fragmentu przeszłości do chwili obecnej" (co symbolicznie
można ująć zapisem PFP ® I, gdzie ® I oznacza "do chwili obecnej").
Przesłanie takie jest odpowiednikiem zarejestrowania czegoś i czekania na
rozwój promienia czasu, czyli rozwój w kierunku przyszłości. Operacja typu
"przesłanie fragmentu przeszłości do chwili obecnej" (czyli PFP ® I) jest
właśnie tym, czego może dokonać jakikolwiek układ zapamiętujący. W obecnej
technologii ludzkiej operacje "przesłania fragmentu przeszłości do chwili
obecnej" dokonują np. maszyna drukarska, aparat fotograficzny, magnetowid
lub płat pamięci komputerowej. Należy przy tym zauważyć, ze "zapamiętanie
czegoś i odtworzenie później", czyli ów transfer typu "przesłania
fragmentu przeszłości do chwili obecnej" może dotyczyć jedynie
powierzchownych cech jakiegoś obiektu, bądź może to być przekaz
kompletny.
|
[ Spis Treści] |
5. Piąty człon
wnioskowania czyli o DUCHU CZŁOWIEKA i NADRZĘDNYM TWORZE MYŚLĄCYM.
|
Uwaga ! Piąty etap wnioskowania jest indukcyjnym wnioskiem z czterech
poprzednich rozdziałów. Jego zrozumienie nie wymaga żadnego wykształcenia.
Wymaga jednak przyswojenia i pamiętania poprzednich czterech rozdziałów,
dalej wymaga "sprężenia się" i dokonania intelektualnego skoku! Jeśli
przeskoczysz ten dwu-metrowy rów, zdobędziesz to co Ci obiecałem. Twoje
samopoczucie poprawi się na stałe. Jeśli jednak nie zrozumiesz to
wpadniesz do wody, będziesz odczuwał niepokój i będziesz musiał się
wydostawać z tego mokradła.
Uwaga więc! Proszę Cię! Nie skakaj,
jeśli nie masz dzisiaj sił. Odłóż czytanie tego tekstu (słuchanie taśmy)
do jutra. Tak będzie lepiej, gdyż w nocy Twój mózg, jeśli przeczytałeś
rozdziały a, b, g, d, będzie działał, będzie próbował skonsolidować
fragmenty wywodu. Będzie to robił w fazie snu non-REM, kiedy to
elektroencefalograf rejestruje fale wolne. Nie pij dziś nic, nie łykaj
Relanium, pozwól Twojemu mózgowi dzisiaj w nocy działać. Rozdział (e)
piąty przeczytaj dopiero jutro !!! Gdy wrócisz do rozwaźań celowe będzie
zapoznanie się z kolejnymi etapami wywodu przedstawionymi w podrozdziałach
1-6.
|
[ Spis Treści] |
1) O tym czy pojęcie układu
pamiętającego ma związek z pojęciem czasoprzestrzeni i problemem
nieśmiertelności. |
Jeśli układ zarejestrował w s z y s t k i e i s t o t n e c e c h y o
b i e k t u, to według tego zapisu obiekt ten będzie mógł być odtworzony w
przyszłości dokładnie w takiej formie w jakiej istniał on poprzednio. Na
ogół fotografia nie spełnia tego warunku. Odzwierciedla ona jedynie
"zewnętrzne pozory obiektu". Tym niemniej już od dawna, tzn. od czasów
istnienia p i s m a można było przenosić "w przód" całość fragmentów
przeszłości. Przykładem mogą tu być wiersze, oddające pewien nastrój, czy
też pewne przepisy kulinarne lub opisy działań, które wykonane "po kolei"
utworzą zawsze ten sam obiekt. Wszystkie zapisy językowe odnoszą się
jednak do "procesora", czyli w tym przypadku mózgu ludzkiego, który
potrafi odtworzyć i nadać im "realny kształt". Zarysowuje się jednak
postęp w zakresie doskonalenia takich środków zapamiętywania, aby przekaz
był właśnie typu zupełnego. Przykładem są tu możliwości komputerów (czyli
procesorów informacji),zapewniających pełne przeniesienie "w przód"
możliwości działań pewnego programu, który może np. sterować produkcją,
wytwarzając pewien obiekt, czyli tak jak czynią to obecnie roboty.
Programy komputerowe mogą być zapamiętywane przy tym w pamięci jak
wiersze, lub na różnych nośnikach takich jak papier (listing), dysk lub
pamięć operacyjna. Zupełność przeniesienia zależy więc nie od rodzaju
nośnika, tylko od precyzji kodowania. Warto podkreślić, że zupełny przekaz
fragmentu przeszłości, na ogół jest dokonywany poprzez przekaz zapisu
kodowego na postać pewnego obiektu. Obiekt ten zaczyna "żyć" dopiero
wtedy,jeśli ów zapis kodowy zostaje "realizowany" przez pewien p r o c e s
o r , który musi istnieć. Warto tu zauważyć, iż jeśli pewien obiekt jest
"zarejestrowany dostatecznie kompletnie" to nabiera on w tym zakresie
pewnych cech "nieśmiertelności". Sposób na nieśmiertelność w tym sensie,
że układ pamiętający przenosi "w przód" w kierunku napływającej
przyszłości kompletny projekt (przepis) na obiekt istnieje więc i jest
zrozumiały. Nie jest to jednak sposób rozwiązujący całość problemu naszej
nieśmiertelności. Rozwaźania musimy kontynuować. |
[ Spis Treści] |
2) O sensowności
sformułowania konceptu ducha pewnego obiektu |
Tutaj właśnie jest jednak miejsce i potrzeba wprowadzenia pojęcia
ducha pewnej osoby. Otóż tak jak sądziło wielu wcześniejszych filozofów,
idealistów, poczynając od Platona, prócz psychiki organizmów żywych
sensowne jest rozważanie zupełnie czegoś innego. Byt ów można by nazwać
ideą pewnego obiektu.
Pojęcie to można wprowadzić, przypominając
ponownie rozróżnienie pomiędzy przepisem a gotowym obiektem. Uczynię to
poglądowo jeszcze raz przytaczając Euklidesowską definicję trójkąta. Mówi
ona, że: "trójkąt to figura geometryczna płaska, złożona z trzech punktów
A, B, C płaszczyzny, które nie leżą na jednej prostej i przez to
wyznaczają tzw. trzy wierzchołki i trzy odcinki łączące owe wierzchołki,
zwane bokami trókąta".
Przytoczyłem więc przed chwilą "przepis na
trójkąt". Wcześniej mówiłem o "przepisie na organizm człowieka",
określonym w pochodzącym z zewnątrz kodzie DNA. Otóż przepis, to nie to
samo co gotowy obiekt. Trzeba dopiero zastosować się do owego przepisu,
aby otrzymać obiekt.
Nasze rozważania doprowadziły nas jednak do
stanu umysłu, kiedy to czujemy, iż rozróżnianie jedynie "przepisu" bądź
"projektu na obiekt" i gotowego, zrealizowanego obiektu nie wystarcza.
Nawet greckie słowo idea pochodzi od czasownika "być widnym",
"widzialnym". Otóż możemy nie mieć w polu widzenia żadnego trójkąta nie
znać teoretycznego "przepisu na trójkąt", lecz potrafimy sobie wyobrazić,
niejako widzieć trójkąt. Chodzi więc o to, czy w czasoprzestrzeni
Wszechświata, prócz istniejących niewątpliwie gotowych obiektów takich jak
ludzie, zwierzęta, rośliny oraz przepisów (projektów) na te obiekty w
postaci zapisów genetycznych w kodzie DNA istnieją jeszcze inne
odpowiedniki tych obiektów,analogiczne do ludzkich wyobrazeń obiektów
nieistniejących aktualnie w "polu widzenia".
Sądzę, że analog
wyobrażeń, czyli pewne ślady po zrealizowanych kiedyś obiektach
rzeczywiscie istnieją. Są nimi te skrawki czterowymiarowej
czasoprzestrzeni, które pozostały "w tyle", "w przeszłości", "we wnętrzu"
kuli czasoprzestrzeni.
Można na potrzeby tego tekstu przyjąć, że
owe ślady po istniejących niegdyś obiektach, będziemy nazywali duchami
tych obiektów.
|
[ Spis Treści] |
3) Formy obecności
teoretycznych zasobów wiedzy na powierzchni kuli czasoprzestrzeni, czyli w
czole ekspansji Wszechświata |
W tym miejscu racjonalnie myślący czytelnicy na pewno bardzo się
zdenerwowali. Toteż proponuję opuścić na chwilę tę ścieżkę rozważań i
wrócić na razie do rozróżnianych już "przepisów na obiekty" i gotowych,
zrealizowanych obiektów. Obiekt tak złożony jak człowiek wyznacza nie
tylko pewną figurę geometryczną tkwiącą w czasoprzestrzeni, ale i wiele
myśli, które on sformułował, a więc gdzieś powiedział, zapisał. Zapis
kodowy na ciało pewnej osoby, łącznie z przepisem na jego mózg,
wytwarzający świadomość oraz zbiór czerpanych przez niego danych i
wytworzonych przez niego danych, utrwalonych "g d z i e ś" w
czterowymiarowej, rozprężającej się kuli czasoprzestrzeni, można uznać za
program, przepis reprezentujący pewną osobę. Jest to kompletna "wiedza
teoretyczna", która umożliwiałaby w pewnych warunkach "odtworzenie" danej
osoby. Powstaje jednak pytanie o owo "gdzieś", tzn. gdzie gromadzona jest
"owa wiedza teoretyczna".
Do owego "gdzieś" jeszcze wrócę. W tym
miejscu wysłowię jednak już pewną hipotezę "kołatającą się w głowach
biologów". Otóż wiedzą oni , że 90% genomu człowieka (łańcucha DNA) jest
nieczynna. Organizm człowieka jest określany przez ciągi nukleotydów,
stanowiące zaledwie 10% łańcucha DNA. Jaką informację zawiera pozostała
część łańcucha DNA? Niektórym biologom udało się "rozkodować" fragmenty
owej "niemej części programu DNA". Uzyskują oni czasem wtedy przepisy na
fragmenty organizmów starszych. Zachodzi więc podejrzenie, że "niema"
część łańcucha DNA (który, jak już powiedzieliśmy, jest tak
zminiaturyzowany, że tkwi w każdej z miliardów komórek organizmu
człowieka), zawiera przepisy na wcześniejsze formy życia, czyli na inne
postacie tworów żyjących. Łańcuch DNA jądra każdej komórki człowieka byłby
więc rozbudowanym, ogólnym programem zdolnym w pewnych warunkach odtworzyć
całą "gamę" organizmów żywych.
Fascynujące jest również to, że
ludzie zabrali się na serio do rozkodowania i załadowania do pamięci
komputerów sekwencji nukleotydów DNA stanowiących, całość genomu człowieka
(16).
|
[ Spis Treści] |
4) Odległy cel przyrostu
poznania i akumulacji wiedzy |
Możemy wrócić teraz do naszej wcześniejszej analogii do procesu
wnioskowania. Otóż ewoluujący Wszechświat, czy też ewolucja jako taka,
jest czymś na wzór myślowego procesu wnioskowania. Umożliwia ona stałe
powiększanie poznania i rozumienia. Jej obecny wytwór, jakim jest gatunek
ludzki osiągnął nie tylko duże zdolności poznawcze, ale i umiejętność
formułowania celów, programów.
Autorom konceptu zwanego ZASADĄ
ANTROPICZNĄ, wydaje się, że celem całości procesu ewolucji jest tak
głębokie poznanie tajemnic przyrody, aby ponownie stał się możliwy akt
kreacji, czyli sporządzenie "przepisu na Wszechświat", czyli osiągnięcie
owego punktu Omega, które jest pojęciem sformułowanym już przed 50 laty
przez Teilhard'a de Chardin (23).
Wszechświat rozprężając się
zmniejsza średnią gęstość i różnice energetyczne, podąża więc ku jakiemuś
punktowi zwrotnemu. Ewolucja tworów żywych, myślenia zamarłaby, jeśli w
jej czasie jej twory "nie pojmą wszystkiego". Tym niemniej chcąc umieć
osiągnąć pewien cel trzeba zachować, zapamiętać całość wnioskowania,
zarówno ogniwa wcześniejsze, jak i późniejsze. Trzeba posiadać ową wiedzę
teoretyczną i proszę teraz zauważyć, gdyż mówię to po raz pierwszy: trzeba
mieć odpowiedni "procesor",do czego jeszcze wrócę. Toteż śmierć osobnicza
odbywa się zapewne jedynie w "tutejszym czasie", który jest jednym z
wymiarów czasoprzestrzeni, tworzącym oś rozwoju owej zwiększającej się
kuli lub raczej pęcherza poznania i zwiększającej się w nim
komplikacji.
Z "zewnętrznego" niejako punktu widzenia (dla kogoś,
który mógłby patrzeć na ową kulę w "piątym", zewnętrznym wymiarze) to, co
było w "tutejszym czasie" nie przestało istnieć, nadal jest potrzebne, tak
jak nadal jest potrzebne ogniwo pierwotne wnioskowania wypisane na tablicy
przez matematyka mimo, że jesteśmy już przy konkluzjach
końcowych.
Jeśli chcieć zachować umiejętność przejścia od
argumentów pierwotnych do konkluzji końcowych konieczne jest zachowanie
ogniw wcześniejszych. Owe ogniwa wcześniejsze służą "matematykowi" również
na ogół do budowania większych całości (podzespołów), używanych póżniej
jako elementy procedur działających iteracyjnie ("nawracająco").
Rozwijająca się czterowymiarowa kula Wszechświata (pęcherz poznania) ma w
sobie wszystkie wcześniejsze ogniwa (cegiełki), z których jest zbudowana,
ponieważ wymiar czasu nie musi być w niej odróżniany specjalnie od innych
wymiarów.
To prawda, iż w tutejszym czasie nie da się "zaglądać
wstecz" mimo, iż proponują to często autorzy opowiadań science fiction. To
co było niby "umarło". Jak już jednak wspomniano, co najmniej w t r z e c
h ujęciach teoretycznych była to jednak tylko ś m i e r ć p o z o r n a
.
Jedno z nich (I) zakłada możliwość oglądu czasoprzestrzeni z
zewnątrz, tzn. zakłada istnienie "piątego" wymiaru. Rozważana możliwość
wprowadza tym samym rozróżnienie "tutejszego czasu", w którym się umiera,
w którym się jest śmiertelnym od "długiego trwania" w obrębie
czasoprzestrzennej budowli jaką jest czterowymiarowy Wszechświat (pęcherz
poznania). Tak więc to co śmiertelne mogłoby być wtedy "wieczne",
przynajmniej na skalę naszego czasu, czasu naszego
Wszechświata.
Inne poglądy (II), pozostawiające pojęcie
śmiertelności problemem otwartym, wynikają z zapatrywań fizyków, iż dość
prawdopodobnym modelem kosmologicznym jest model Wszechświata zamkniętego,
który będzie dokonywał kiedyś "kolapsu" z jednoczesnym cofaniem się
"tutejszego czasu". Byłyby to czasy apokalipsy, kiedy kula Wszechświata
(pęcherz poznania) dokonywałyby pewnej przemiany, z rodzajem "zaglądania"
wstecz. Przestrzeń ulegałaby wtedy ponownemu zakrzywieniu, nawet przejściu
w fazę martwą zapisu kodowego, czyli pewnego przepisu na nową postać
Wszechświata, być może po to, aby rozpocząć później nową fazę rozwoju.
Olbrzymie komplikacje filozoficzne, poznawcze i etyczne budzi w związku z
tym konieczność rozpatrzenia możliwości cofania się czasu i
zdarzeń.
Do tej pory niewielu fizyków wypowiadało się na ten temat.
Tym niemniej zagadnienie to zaczęto już rozważać, a nawet wysunięto inną
możliwość niż kolaps i cofanie się czasu (III). świadczy o tym wypowiedź
jednego z fizyków teoretycznych, który współuczestniczył w ugruntowaniu
inflacyjnego modelu ekspandującego Wszechświat, Stephena Hawkinga. Twórcom
znanego programu telewizyjnego pt. "The Creation of the Univers",
rozpowszechnianego obecnie w formie video-kasety powiedział on, iż: "Może
być tak, że Wszechświat nie miał w istocie początku. Być może
czasoprzestrzeń tworzy zamkniętą powierzchnię, bez krawędzi, na
podobieństwo kuli ziemskiej, tyle, że kuli pięciowymiarowej. Jeśli to
podejrzenie, że czasoprzestrzeń jest, jakkolwiek nieograniczona, lecz
skończona, to Wielki Wybuch jest nie tyle początkiem ile raczej czymś
takim jak biegun północny ziemi. Wtedy pytanie co było przed Wielkim
Wybuchem, byłoby czymś takim jak pytaniem co zdarzyło się na powierzchni
ziemi milę na północ od bieguna północnego. Jest to oczywiście pytanie
bezsensowne".
Stephen Hawking koncepcję tę rozwinął szczegółowo w
szeroko dostępnej książce pt. "A brief history of time". Jest to jedna
nielicznych, trudnych książek popularno-naukowych, która rozeszła się w
wielomilionowym nakładzie. Za wyczyn ten Stephen Hawking otrzymał niedawno
od Królowej Anglii wysokie odznaczenie.
Uznanie konceptu punktu
Omega sprowadza się, jeśli się na chwilę zastanowić, do uznania istnienia
"pętli czasowych". Istnienie pętli w czasie lansował w swojej
niesamowitej, głośnej na całym świecie książce astrofizyk sir Fred Hoyle,
twórca obowiązującego niegdyś modelu kosmologicznego "steady state
Univers". Fred Hoyle w swojej książce "Inteligentny Wszechświat Nowe
spojrzenie na akt stworzenia i ewolucję" (5) widzi wiele spraw odwrotnie
niż większość ludzi. Sądzi on, że: "["nowe" choroby epidemiczne są
ubocznym skutkiem włączania genów, wysyłanych przez inteligencję wyższego
rzędu, która steruje ewolucją. Wszechświat to dla niego łańcuch coraz to
bardziej wymyślnych i rozwiniętych inteligencji, oddalonych od nas w
czasie. Układy biologiczne sterowane są więc przez "coś", co jest w
przyszłości !! (patrz dalej) Istnieją pętle czasu !!! Wielki Wybuch, który
ustanowił nasz Wszechświat nie był pierwszym i jedynym. "Małe Wielkie
Wybuchy" ustanawiaja nowe wszechświaty (ang. little big-bang universes).
Wyższe, nadrzędne cywilizacje pomagają mniej rozwiniętym przedostać się ku
przyszłości. Czynią to, gdyż ze względu na pęlte czasowe legitymizuje
(umożliwia) to ich istnienie. Lokalnie może się to jednak nie udać.
Ludzkość, zdaniem Freda Hoyle'a ma wąskie okienko w czasie, aby swoją
istotę, to znaczy "software", stanowiący jej inteligencję i świadomość,
przenieść na nowy nie węglowo-tleno-wodoro-azotowy nośnik informacji.
Rozwijające się szybko technologie, z jednej strony, stwarzają szanse na
przedostanie się na wyższy poziom rozwoju, lecz z drugiej strony stwarzają
śmiertelne zagrożenie. Zdaniem Freda Hoyle'a próba przeniesienia odbędzie
się wkrótce.]".
Z definicji, przed punktem Omega, rozwijający się
Twór nie rozumie jeszcze wszystkiego. Gromadzi on, w swym wnętrzu jednak
wyniki swojego myślenia na wzór mózgu ludzkiego, które "ładuje", wzdłuż
ścieżki biograficznej, uporządkowaną sekwencję "przeżywanych przez niego
wrażeń". Osiągnięcie punktu Omega musiałoby być równoważne nabyciu
możności zaglądania w wymiarze czasu "wstecz", co równałoby się możności
wykorzystania "zdobytych doświadczeń" i przystąpieniu do sformułowania
przepisu na nowy Wszechświat. Twór myślący, jak już uzasadnialiśmy na
przykładzie mózgu człowieka, jeśli posiada zdolność przeglądania swojej
przeszłości ma warunki do posiadania świadomości. Być może więc dopiero
osiągnięcie punktu Omega sprawia, iż Twór Nadrzędny czyni coś świadomie.
Jak do tej pory, to znaczy do czasów aktualnego momentu historii
ludzkości, odnotowanej do roku 1990, wydarzenia wydają się być sterowane
potężną mocą poprzedniego, "początkowego przepisu", który działa jednak
jak "automatyczna procedura, pracująca metodą prób i błędów". Jednocześnie
zadziwia potęga intelektualna owego, poprzedniego przepisu, który był
wstanie wysterować powstanie tworów tak skomplikowanych jak
człowiek.
Hipoteza naprzemiennego pojawiania się "przepisu na
Wszechświat" ("Słowa") i realnego, rozwijającego się Wszechświata, który
osiąga w punkcie Omega stan pełnego rozwoju, pojawia się w myśleniu ludzi
nauki ostatnio często. Przykładem niech będzie książka innego znanego
fizyka, Dawida Bohma z Birbeck College. Mówi on w niej o dwóch możliwych
stanach Wszechświata : "stanie implikacji" (stanie implicite) i "stanie
rozwinięcia" (stanie explicite). Istnieje stała dążność do przemiany Słowa
(implikujacego) w stan Wszechświata rozwiniętego. Zdaniem D.Bohma zachodzi
więc okresowe, cyrkularne pojawienie się fazy idei (sensu) i fazy materii
i energii. Formy życia biologicznego istnieja więc implicite w materii
nieożywionej, a ta istniała implicite w jej "zwiniętej formie
Wszechświata" (wg 20).
Blisko punktu Omega i w chwili jego
osiągnięcia istnieć będą zapewne dwa rodzaje wiedzy dostępnej dla Tworu
Nadrzędnego:
(I) Zapisy kodowe przepisów czy też programów
(projektów) na nową postać Tworu, a więc analog przepisu w kodzie
genetycznym na organizm człowieka, czy też wiedza teoretyczna, gromadzona,
tak jak obecnie, w pamięciach komputerowych lub bibliotekach. Ten
teoretyczny rodzaj wiedzy ma tę zaletę, że znajduje się niejako "na
powierzchni", "w czole ekspansji" kuli czasoprzstrzeni, to znaczy na
skraju promienia ekspansji Wszechświata. Będzie więc ona łatwo dostępna.
Proszę bowiem zauważyć, że biblioteki i pamięci komputerowe pojawiły się
dopiero po około 15-tu miliardach lat od momentu "Prawybuchu", jednak od
tego momentu ilość zawartych w nich zasobów informacji rośnie i stale
będzie rosła. Zapisy kodowe przepisów na obiekty i biblioteki mają jednak
tę wadę, że posłużenie się nimi wymaga czasu. Na księżyc nie można
polecieć przy pomocy projektu rakiety, lecz jedynie przy pomocy realnej,
gotowej już rakiety, najlepiej takiej, która była już wcześniej
wypróbowana.
(II) Twór Nadrzędny będzie miał jednak w punkcie Omega
gotowe obiekty (owe alegoryczne tu rakiety). We wnętrzu kuli
czasoprzestrzeni tkwią bowiem wszystkie jego dotychczasowe udane i
nieudane, gotowe niejako realizacje. Wiedza teoretyczna pozwoli być może
na szybki ich przegląd i wybór. Stanie się to możliwe jednak dopiero
wtedy, gdy Twór Nadrzędny będzie umiał "zaglądać" w czasie wstecz. Owa
"wiedza teoretyczna" będzie więc zapisem kodowym, a "procesorem" będzie
natomiast wnętrze kuli czasoprzestrzeni. Powtórzy się więc wtedy, być
może, wspomniana już zasada, że "procesorem" będzie Twór cyklu o numerze
"n-1", który wytworzy Byt o numerze "n".
|
[ Spis Treści] |
5) O względnym istnieniu
przyszłości |
Jeśli potraktujemy na serio koncept pętli czasowych to wtedy musimy
uznać jakąś formę względnego istnienia przyszłości. Zagadnienie to wiąźe
się z pytaniem : jakim rodzajem procesora jest wnętrzekuli
czasoprzestrzeni. Otóż wydaje się, że chodzi tu o procesor działający
"systolicznie" (skurczowo) (19), tak jak działa serce przepychające
kolejne fale krwi przez układ naczyń krwionośnych. Czoło ekspansji
czasoprzestrzeni (tak jak nowa fala krwi) pcha nas w "przyszłość", lecz w
owej przyszłości nie ma "zupełnej próżni". Są tam "duchy" poprzedniego
cyklu. Owe duchy "dobra i zła" kierują w pewnej mierze naszym
postępowaniem.
Przychylam się więc do zdania sir Freda Hoyla, że
przyszłość "w pewnym sensie istnieje". Ona udziela nam pomysłów,
inspiracji lub nawet pewnego rodzaju "technologicznych licencji"
dotyczących naszych obecnych działań. Są to "transfery (T) fragmentów (F)
przyszłości (P) ku chwili obecnej ( I ¬ TFP ).
Sądzę, że myśl
fizyka, prof. Grzegorza Białkowskiego, spisana w ramach rozważań nad innym
tematem, gdyż problem "Piękna w nauce i sztuce" (21), a ściślej fenomenem
tzw. "iluminacji", dotyczy właśnie owego transfera wiedzy istniejącej
niejako niezależnie od ludzi działających i myślących współcześnie. Proszę
posłuchać, prof. G.Białkowski pisze:
"Chwila iluminacji jest
doznaniem niepowtarzalnym łącz ności z prawdą niezaprzeczalnej,
nieuniknionej, niemoż liwej do podważenia ... Prawda ta zdaje się do nas
przy chodzić spoza nas, z zewnątrz, właściwie nie wiadomo skąd. Mimo to,
że nie czujemy się tej prawdy twórcami, a tylko przekazicielami, to
przecież czujemy się wyróżnieni przez fakt, że wybrała ona sobie nas jako
swoje narzę dzie."
Proszę się zastanowić! Analogiczne procesy typu
(I ¬ TFP) zachodzą również w życiu społeczeństw i w życiu codziennym
ludzi. Społeczeństwo bardziej rozwinięte, a więc tkwiące już w przyszłości
pomaga czasami grupom zapóżnionym przez próby przekazania technologii
(licencji). Owszem, wiadomo, że transfer fragmentu przyszłości wymaga
umiejętności rozszyfrowania go. Trzeba dobrze znać siebie i zrozumieć to
co jest nam przekazywane. Musi istnieć procesor, który jest w stanie ów
przekaz ( I ¬ TFP ) zaasymilować.
I odwrotnie. My także
pozostawiamy po sobie swoje duchy, które zostaną wykorzystane bądż przez
cywilizacje wlokące się za nami, bądż przez Twór Nadrzędny, już nie w
naszym czasie, lecz w czasie nowego cyklu. Mimo iż nieco innymi słowy
wyrażam tu poglądy Stephena Hawking'a, czy też Freda Hoyla o względnym
istnieniu przyszłości, mogą się one wydawać niesamowite. Zwracam więc
uwagę, że rozważania takie prowadzą również matematycy-topolodzy (18),
którym wydaje się, że czasoprzestrzeń może być złożonym tworem
geometrycznym, wytwarzającym pętle czasowe i tłumaczącym wiele paradoksów
z zakresu okresowego pojawiania się materii, źródeł energii i źródeł
informacji.
|
[ Spis Treści] |
6) Konkluzje o naszej
nieśmiertelności i naturalnych źródłach etyki. |
Przedstawiony wywód stawia w nowym świetle źródła zasad etycznych.
Zainteresowanych tym problemen odsyłam do wspomnianych książek (4,5,23).
Ujmując rzecz w kilku zdaniach, koncepcje takie sprowadzają się do
poglądu, iż każdy z nas jest nieprzypadkową częścią większej całości,
która jest cegiełką budulcową czterowymiarowego tworu, tkwiącą w nim przez
miliardy lat, do czasu punktu Omega. Cegiełki te, będąc etapami rozwoju,
czy też myślenia owego Nadrzędnego Tworu są niezbędne, aby twór ten
istniał, gdyż jak powiedział Sir Fred Hoyle, "wszystko co istnieje,
istnieje dzięki uprzejmości czegoś innego". Naprzemienne przechodzenie z
fazy pozornej śmierci, którą można nazwać istnieniem w fazie zapisu
kodowego, w fazę życia jest niezbędne, aby ów Nadrzędny Twór mógł się
rozwijać tak, aby dotrzeć do owego punktu Omega, w którym dokona on
przeobrażenia, dla którego będzie on potrzebował wyniki złe i dobre
swojego wcześniejszego myślenia.
Stanowimy więc częśxi owego
Nadrzędnego Tworu, z którego jest on zbudowany. Nasze nieistnienie bądż
nasze całkowite zniknięcie po momencie biologicznej, pozornej śmierci bez
pozostawienia zamroźonych, duchowych odwzorowań zaprzeczyło by moźności
istnienia czegokolwiek.
Działania złe, to działania wychodzące z
błędnych założeń. Jak uczy codzienne doświadczenie, działania błędne mają
tendencję do samolikwidacji, szybkiego, niefortunnego końca. W
interpretacji fizyki czasoprzestrzeni oznacza to, że ich obszar jest
ograniczony,jest niewielki.Nie wiadomo co z nimi zrobi Twór Nadrzędny w
chwili przemienienia. Tym niemniej zasady etyczne nie muszą być podawane
"ex catedra" jako reguły, które przestrzegać należy z przyczyn nakazowych.
Drgający, myślący Twór Nadrzędny istnieje dzięki Twoim działaniom. Ty zaś
nie jesteś dziełem przypadku i nie możesz zniknąć całkowicie. Twój duch
zaś będzie potrzebny jeszcze w przyszłości, jakkolwiek będzie to już w
innym czasie naliczanym od nowa przez Twór, który powstanie chwilę po
punkcie Omega.
Zdaję sobie sprawę, że ostatnie fragmenty mojego
wykładu odchodzą już daleko od terminologii przyrodniczej. Muszę więc już
kończyć.
Nie wiem czy Cię przekonałem. Chyba nie? Ja sam
poświęciłem temu zagadnieniu miesiące, a nawet lata rozmyślań, a Ty
słuchałeś tylko mojego trzygodzinnego wykładu. Zapewne sądzisz więc, że
wyssałem to z palca. Ale to co powiedziałem nie jest tylko moim
konceptem.
Uzasadnienie dla wielu ogniw przedstawionego
wnioskowania moźna odnaleźć w przytoczonych poniźej artykułach, które
omawiają w sposób popularny potrzebne dla wywodu elementy fizyki
czasoprzestrzeni, zaierają rozwaźania o istocie czasu, próby łączenia
teorii kosmologicznych z fizyką kwantową, dane o kodzie genetycznym, dane
o komputerach, o architekturze równoległej i jednocześnie systolicznej
zasadzie działania oraz prezentują wspomnianą tu często Zasadę
Antropiczną.
Tylko niektóre człony wnioskowania wynikają z moich
osobistych przemyśleń. Moje rozwaźania i ich konkluzje miały na
celu:
1. Próbę usadowienia organizmów biologicznych, a w szczegól
ności l u d z i wraz z och mózgami i gromadzoną przez nich wiedzą wewnątrz
kuli c z a s o p r z e s t r z e n i, rozpatrywanej wcześniej zazwyczaj
jedynie w katego riach fizycznych.
2. Próbę uzasadnienia tezy, źe
poniewaź fenomen śwoadomości ludzkiej zasadza się ogólnie na moźności
wywołania z pa mięci swojej przeszłości, więc Twór Nadrzędny, aby posia
dać świadomość takźe musiałby mieć zdolność przeglądania wydarzeń
przeszłych.
3. Próbę ekstrapolacji moźliwego scenariusza wydarzeń,
za chodzących w makroskali czasowej, poza punkt Omega. Wysu nięta teza
sugeruje, iź gromadzona obecnie wiedza posłuźy do utworzenia nowej wersji
Wszechświata. 4. Zwrócenie uwagi na moźliwość stosowania się do problemu
reprodukcji Wszechświata zasady spostrzeganej w procesie reprodukcji
organizmów źywych, które powielają się w ten sposób, źe nowz przepis na
twór n-tej generacji jest od czytywany, interpretowany i realizowany przez
podobny twór "n-1" generacji.
5. Wskazanie na konsekwencję tezy
wymienionej w punkcie 3-cim, która nakazuje rozwaźyć na serio moźliwość
re-utylizacji zamroźonych we wnetrzu kuli czasoprzestrzeni tworów
przeszłości, zwanych tutaj duchami obiektów istnieją cych wcześniej oraz
zwrócenie uwagi, iż przyjęcie tezy, wymienionej w niniejszym punkcie 5-tym
ma logiczne kon sekwencje dotyczące naszej nieśmiertelności.
|
[ Spis Treści] |
* *
Piśmiennictwo |
1. "Wszechświat czy wszechczłowiek" , artykuł opublikowany przez
Stanisława Roka w "Problemach", w roku 1983, w numerze 10.
2. "To
co widzisz jest tym co stwarzasz", tłumaczenie artykułu Tony Rothmana,
opublikowane pierwotnie w czaso piśmie "Discover" w roku 1987 w numerze 5
i przedrukowa ne w "Problemach" w roku 1988, w numerze 5.
3.
"Samoodtwarzający się wszechświat", artykuł Eugene F. Mallowe,
opublikowany pierwotnie w "Sky and Telescope", 1988, nr 9 i przedrukowany
w "Problemach" w roku 1989, w numerze 3.
4. "Nie tylko z tego
świata jesteśmy", książka Hoimara von Ditfurtha, wydana w wersji polskiej
przez PAX w Warszawie w roku 1985.
5. "The Intelligent Univers. A
new view on creation and evolution", ksiażka napisana przez astrofizyka
sir Freda Hoyle'a wydana przez wydawnictwo Michael Joseph Ltd w Londynie w
roku 1985.
6. "Roger's Version" książka Johna Updike'e, jedna z
pierwszych powieści, jednego z najbardziej znanych pisarzy, roztrząsająca
wnioski wynikające z Zasady Antropicznej [dane wg (2)].
7.
"Kwantowa kosmologia i ostateczne rozumienie Wszechświata", Michał Heller,
Problemy, 1989, nr 2 .
8. "Filozofia w nowej fizyce", Józef
Życiński, Problemy, 1989,nr 6.
9. "Zasada antropiczna", S. Lem,
"Wiedza i życie",1989,nr 5.
10."Membrana na końcu Wrzechświata",
Michael Duff, Christine Sulton, New Scientist, przedruk w Problemach,
1989,nr 9.
11."Pamięć neuronalna i istota wyobrażeń", Andrzej
Brodziak, Polski Tygodnik Lekarski, 1986,41, 771-776.
12."Czym
jest ból i przyjemność", Andrzej Brodziak, Problemy, 1988, nr 3.
13."Utrata orientacji w czasie i przestrzeni czyli jak mózg
człowieka "ładuje" do pamięci życiorys", Młody Technik, 1989, nr 2.
14."Engram pamięciowy i istota wyobrażeń", Problemy, 1989, nr 6.
15."Duplikacja DNA przykład wyjątkowej precyzji", Mirosław Radwan,
Robert Wagner, Scientific American, wg "Problemów", 1989, nr 9.
16."Les cates du genome humain", Bernard Jordan, La Recherche,
1989, nr 216.
17."Podstawowe mechanizmy regulacji
fizjologicznych", Andrzej Brodziak, Rozdział wstępny do podrecznika:
"Fizjologia człowieka z elementami fizjologii klinicznej", Państwowy
Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa, 1989.
18."Od aksjomatu
Euklidesa do struktury Wszechświata", Krzysztof Ciesielski, Zdzisław
Pogoda, Problemy, 1988, nr 6.
19."L'architecture des nouveaux
ordinateur", podrozdział: "Un nouveaux modele d'architecture: Des machines
syn chrones" rysunek: "reseaux neuronaux, architectures systolique", Jean
Paul Sausonnet, La Recherche, 1988, nr 204.
20."La mecanique
quantlique va-telle reechanter le monde ?", Pierre Thuillier, La
Recherche, 1989, nr 215.
21."Wyobraźnia i emocje w nauce i
sztuce", Grzegorz Białkowski, Wiedza i Życie, 1989, nr 10.
22."Kosmiczna podróż w czasie", K.Gutowska (opracowanie na
podstawie artykułu z "Discover" 6/1989), Wiedza i Życie, 1989, nr 11-12.
23. "Zarys wszechświata personalistycznego", Pierre Teilhard de
Chardin, Wyd. PAX, Warszawa, 1986.
24. "Poza fizyką: Bóg
kosmologów", Krzysztof Maślanka, Problemy, 1990, nr 1-3.
25.
"Życie sztuczne", Andrzej Brodziak, Problemy, 1990, nr 1-3.
26.
"Początek wszechświata klucz do symetrii przyrody. Scenariusz narodzin
czasu i przestrzeni", Krzysztof Maś lanka, Wiedza i Życie, 1990, nr 3.
27. "The unit of neural networks, modelling recall of mental
images by oscillations of feedback loops caused by change of set-point
signal", A. Brodziak, M. Ryś, Problemy Techniki w Medycynie, 1990, nr 1.
|
[ Spis Treści] |
*** Dodatek 1.
Fragmenty opowiadania s.f. C.C. Mac. App'a pt. "Zapomnij o
ziemi" |
Tekst niniejszy był rozprowadzany wcześniej na prawach
rękopisu. Stąd możliwe było, abym poznał opinie niektórych czytelników.
Otóż wielu czytelnikom trudno jest akceptować możność tkwienia w
stanie zamrożonym we wnętrzu kuli czasoprzestrzeni. Chcąc obrazowo
zilustrować ten koncept przytaczam tu krótkie fragmenty opowiadania typu
scence-fiction.
Koncept ten nie jest sprzeczny z teorią fizyczną
czasoprzestrzeni, taką jaka jest współcześnie wykładana na uniwersytetach
już od roku 1916.
C.C. Mac App swoje opowiadanie pt. "Zapomnij o
ziemi" napisał w roku 1969. Polskie tłumaczenie tego opowiadania
wydrukował miesięcznik "Fantastyka" (nr 3 w 1982 r., nr 1 i 2 w 1983 r.).
"A kiedy ruszyli dalej, właśnie wtedy pojawił się ów zagadkowy
błysk. Był purpurowo-niebieski i dość intensywny, aby oznaczać bardzo dużą
gwiazdę. Nigdy przedtem nie widzieli jednak takiego koloru oznaczenia.
– Cokolwiek to jest – mruknął Bart, bawiąc się gałkami – nadal
jesteśmy od tego oddaleni o czterysta dziesięć lat świetlnych, o ile udało
mi się to względnie dokładnie obliczyć.
John podszedł bliżej. –
Może to jakaś szczególna gwiazda? – mruknął. – Przecież na dobrą sprawę
nawet nie wiemy, jak to nasze urządzenie działa. Może Klee w ten spo– sób
oznaczali gwiazdy, mające w najbliższym czasie przejść w stadium "novej"?
A może chodzi o zasygnalizowanie jakiegoś wyjątkowego niebezpieczeństwa?
John wzruszył ramionami. Zapytał: – Może jednak powinniśmy się
temu lepiej przypatrzeć, skoro już tu i tak jesteśmy?
John
zastanowił się. Z niecierpliwością, taką samą jak pozostali członkowie
załogi, pragnął
powrotu do "domu". Ale z drugiej strony - żadne
niezrozumiałe zjawisko nie powinno być ignorowane.
– Myślę, że tak
– powiedział – Nigdzie w pobliżu nie widzieliśmy tej floty poszukującej
pogranicze Vul. Możemy się wynurzyć, powiedzmy, o jakieś półtora roku
świetlnego od tego dziwa i popatrzeć. Jeśli to nawet początkowe stadium
"novej", to i tak będziemy w bezpiecznej odległości.
Okazało się
jednak, że wcale nie była to "nova" we wstępnej fazie wybuchu. To nawet
nie była gwiazda. Tam nie było nic. Nawet kiedy wynurzyli się z null i
widzieli na detektorach Klee owo purpurowo-niebieskie światełko, przez
teleskopy nie ujrzeli nic. Zbliżyli się czterema ostrożnymi skokami. Byli
już - według obliczeń Barta - poniżej granicy jednego roku światła. I
nadal nic nie widzieli!
Po następnym skoku teleskopy wciąż
pokazywały pustkę. Z tej odległości zwykły detektor masy powinien
pokazywać bryłę materii, choćby ona była taka mała jak wanna. Lecz
światełko wyraźnie drwiło sobie ze wszystkich ludzkich przyrządów i
starań. John zmarszczył brwi, przez długą chwilę stał przed tablicą. Potem
usiadł w swoim fotelu i zaczął wystukiwać program. Potem schylił się nad
interkomem: – Damiano?
– Tak, Komandorze!
– Widzimy jakiś
błysk około jednej czwartej miliona mil od Berty. Weź załogę na pokład
numeru Siedem i poszukaj tego obiektu. Na swoim detektorze nie zobaczysz
nic, więc będzie– my was prowadzić.
– Tak jest, Komandorze!
John czekał aż do chwili, w której przyrządy poinformowały go, że
ubrana w skafandry załoga weszła na pokład Uzbrojonego Zwiadowcy,
stojącego w pozbawionej powietrza ładowni. Kiedy pokrywa jednego z luków
odskoczyła i mały statek opuścił wnętrze Berty, Damiano zameldował: –
Jesteśmy na zewnątrz, Komandorze!
John naciśnięciem guzika
spowodował przekazanie danych o kierunku lotu do komputera małego statku.
Po minucie mimo uprzedzenia Damiano zameldował zdziwiony. – Nie mamy
żadnego błysku, sir.
John odruchowo zerknął na ekran radaru, lecz
oczywiście nic na nim nie było - odległości małe w null były zbyt wielkie
w normalnej przestrzeni. Marszcząc brwi zaprogramował pytanie do
komputera, niemal natychmiast na ekranie danych pojawiła się odpowied:
"Obiekt pokazany na detektorze masy nie jest obiektem radarowym".
John długo zastanawiał się nad sensem tej odpowiedzi. Może po
prostu komputer przystosowany do potrzeb innej rasy nie może bezbłędnie
operować językiem angielskim? Obrócił się, rzucił do mikrofonu: – Damiano!
Zostań tam, gdzie jesteś jeszcze przez jakiś czas.
Potem zadał
komputerowi następne pytanie: Czym jest błysk, o który pytałem?
Odpowiedź była zdecydowana: "Błysk nie jest. Błysk znajduje się w
pozycji markera".
Wyraz "marker" stanowczo pochodził z
angielskiego słownictwa wprowadzonego do pamięci komputera. John spytał
znowu:
– Czy marker jest dziełem Klee?
– Tak.
John
odetchnął z ulgą. – Damiano! Słyszałeś?
– Tak, Komandorze. Czy mam
polecieć, aby obejrzeć to z bliska?
– Zgoda. Ale bądź ostrożny,
Louis.
– Tak jest, sir.
Damiano musiał być bardzo
ostrożny, bo upłynęło prawie pół godziny, zanim jego głos znowu dobiegł z
głośnika:
– Komandorze! Tu nie ma nic! Nic na optycznej, nic na
radarze, żadnych błysków w detektorze masy.
– W porządku, Louis.
Wracaj.
Do powrotu Damiano John i Bart przełączyli system
detektorów w Berce na zasięg w normalnej przestrzeni. Dalsze wypytywanie
komputera nic nie wyjaśniało. Komputer przypominał genialnego idiotę,
który zaakceptował istnienie błysku, objaśnił, że błysk znajduje się w
pozycji markera i ... zgodził się, że na tym miejscu nie ma nic
materialnego!
W końcu Bart wzruszył ramionami. – Nie ma innego
wyjaśnienia oprócz tego, że musi to być jakiś znak umowny czy symbol
zrozumiały jedynie dla Klee i ich urządzeń. Chyba możemy przestać zawracać
sobie tym głowę.Ale zastanawiało go to i martwiło jeszcze w ciągu całej
wielogodzinnej podróży powrotnej do regionu Hohd. ..."
"Vez i John
gapili się na niego w milczeniu. Omniarch uśmiechał się: – Nie bądźcie aż
tak przerażeni, moi przyjaciele i wspólnicy. Po prostu to fakt, choć sam
go tylko częściowo pojmuję, że Klee w pewnych granicach pokonali czas. Nie
mogli, oczywiście, podróżować w swoją własną przeszłość. Ale potrafili
każdy przedmiot, nawet niesłychanie duży, zatrzymać w czasie. Mogli
również przekazywać przedmioty w przyszłość. Sądzę, że nie ukończyli pracy
nad tym zjawiskiem, kiedy coś ich zaskoczyło czy odwróciło ich uwagę.
Zdążyli tylko stworzyć magazyny - coś w rodzaju kryjówek - aby przesłać
zasoby, daleko w przyszłość. bardzo okrężną drogą dostałem się do
zaszyfrowanych wskazówek. I do co naj– mniej dwóch bezzałogowych sond,
które wysłali w daleką przyszłość. Właśnie jedną z nich, uczynioną z
olbrzymim rozmachem, nazwałem Vivarium. Jest ono tak ogromne, że przy nim
nawet taki statek wydaje się maleńki! A w nim, Johnie Braysen, są wasze
kobiety. A w nim Vez Do Hanie, jest olbrzymi zbiór dzieł Klee, które ci
obiecałem. ..."
"Po chwili oszołomienia John spytał: – Jak daleko
w przeszłość jest Vivarium? I – przełknął ślinę – kobiety?"
"Ciemne, głęboko osadzone oczy Omniarcha zabłysły. – Około sześciu
dolek, to znaczy około trzynastu i jednej czwartej minuty. Ale równie
dobrze mogłoby w tej chwili znajdować się w innej galaktyce. ..."
"Omniarch szybko podał właściwe współrzędne. John znał to miejsce.
Daleko w Obszarze Nieciągłości między ramionami spirali. Prawie tak
daleko, jak ich ostatnia wyprawa na Bizh. ..."
" – John! – głos
Barta kazał Braysenowi podejść do tablicy rozdzielczej i uważnie patrzec
na sferę. Na samym jej brzegu pojawił się purpurowo-niebieski punkt,
powoli przesuwający się ku środkowi kuli.
– Pamiętasz to?
John pamiętał. I nagle zwrócił się do Omniarcha: – Czy właśnie tam
się udajemy?
– Właśnie tam, Johnie Braysem.
John spojrzał
na Barta. – Byliśmy tam, słyszysz? Dokładnie w tym miejscu! – Tak, John –
Bart uśmiechnął się łagodnie. – Ale przez cały czas byliśmy o trzynaście
minut za wcześnie. ..."
"Potem spostrzegł, że Omniarch ostrożnie
ustawił przyrząd zdalnej kontroli na podłodze i przyklęknąwszy, ostrożnie
kręcił gałkami. John miał ochotę krzyczeć: "Pośpisz się! Szybko!".
Zobaczył, że Omniarch przerywa swoje czynności, robi głęboki wdech
wydymający jego baryłkowate ciało. Dwie włochate dłonie drżały.
–
Szybciej!
Wydało się, że Omniarch klęczał tak godzinami. Dłonie
powoli manipulowały gałkami, głęboko osadzone oczy patrzyły w skupieniu na
przyrząd. Potem Chelki nacisnął coś, westch– nął i powoli wstał. John
rzucił okiem na chronometr, stwierdził, że minęło zaledwie siedemnaście
minut.
– Ile to jeszcze potrwa? – nie wytrzymał Bart.
Ciemne oczy przesunęły się uważnie po jego postaci.
– Dwie
minuty, być może.
John patrzył na chronometr – nie wydawało się
możliwe, aby igła sekundnika mogła poruszać się aż tak wolno. Minuta ...
Pięćdziesiąt sekund ... Obrócił się w stronę tablicy na izolatorach – nic
na niej nie było widać. Przecież nie byli w null. Spojrzał na przyrząd
kontroli, na detektor masy, pracujący w normalnej przestrzeni. Czego
oczekiwał?
Cztery sekundy ... Trzy ... Dwie ...
Igła
minęła wytyczony punkt i nic się nie stało. Znowu sekunda. Druga. Trzecia
... Nie wyszło! Nie wyszło!
John czuł, że ma ściśnięty żołądek. I
nagle bez żadnego uprzedzenia, bez najsłabszego dźwięku przyszła zmiana.
Cały pokład, cała sala Centralnego Sterowania zalane zostały pur–
purowo-niebieską poświatą.
John z trudem wciągnął powietrze, przez
głowę przemknęła mu paniczna myśl, że jest to jakieś śmiertlene
promieniowanie, które za chwilę przyprawi go o ukłucie bólu i pieczenie
mięśni, zanim jego ciało się rozpadnie. Nie czuł nic za wyjątkiem
nieznośnego napięcia przepony. Ale to uczucie znał od dawna. To strach.
Vez powiedział coś, spokojny głos Omniarcha zabrzmiał:
–
To tylko wydalanie energii. Nie wątpię, że wszystko w zasięgu miliona mil
świeci. Spójrzcie na przednie ekrany!
John z bólem wciągnął
urywany oddech. Niewyraźnie słyszał głos Ralfa Cole, krzyczącego przez
radio: – Komandorze! To ma prawie dwieście mil długości i ponad
pięćdziesiąt średnicy. Ale detektory masy ...
Klakson zabrzmiał z
opóźnieniem. John z trudem wyciąnął rękę, żeby go wyłączyć. Skąd wzięła
się tutaj ta olbrzymia masa? Musiała się przecież zmaterializować z
niczego w tej teraźniejszości. Ate teraz była tutaj. Wszystkie sensory
upewniały go o tym nie zostawiając ani cienia wątpliwości.
Zdawał
sobie sprawę, że Omniarch tłumaczył coś szorstko w języku Chelki przez
radio, pokazując włochatą dłonią ekrany. Potem John zobaczył maleńki
błysk, mknący w kierunku tego czegoś, co pozornie było tak blisko. Miał na
tyle przytomności, by krzyczeć: – Cole! Skieruj teleskop na tamten statek
Chelki. ..."
|
[ Spis Treści] |
**** Dodatek 2. DIALOGI
O POZORNEJ ŚMIERCI, SENSIE INDYWIDUALNEGO ŻYCIA I INDYWIDUALNEJ
ŚWIADOMOŚCI - CZYLI O FUZJI DWÓCH ŹRÓDEŁ PRZEKONAŃ |
– Najpierw dwa zdania, dlaczego ośmielam się, lub dlaczego uważam za
celowe, aby się wypowiedzieć na ten temat. Otóż nie dlatego, że jestem
fanatykiem, czy też wyznawcą idei reinkarnacji lub zwolennikiem określonej
koncepcji mistycznej, po prostu zajmując się całe życie problemami:
komputery i matematyka a medycyna, a później tzw. sztuczna inteli- gencja,
neurofizjologia, psychologia lekarska i psychosomatyka, zachowania
prozdrowotne
* zauważyłem, że przyjęte, uznane teorie naukowe z
zakresu wymienionych dziedzin prowadzą do indukcyjnego wniosku, iż jest
wręcz absurdalne przyjmowanie bez zastrzeżeń, że człowiek po tzw.
biologicznej śmierci znika raz na zawsze, ulega absolutnemu unicestwieniu.
** ponieważ jednak nie widziałem, aby ktoś ten wniosek gdzieś
spisał, więc zgodnie z zasadą "że jak w pewnym momencie stanie się coś
możliwe to to ludzie zrobią" - napisałem książeczkę pt.: "Jesteś
nieśmiertelny", z podtytułem "- jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji
fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej".
Książka ta zdobyła pewien rozgłos, stąd przekazywane mi pytania o
wyjaśnienia dodatkowe, czasami w formie udzielenia wywiadu, udziału w
audycji czy wygłoszenia wykładu. Moja obecność tutaj wynika z tych samych
przyczyn.
Aby ułatwić pracę, no bo cóż, ostrzegam !! dysputa na
zakreślony w tytule temat jest ciężką pracą, przytaczam poniżej odpowiedzi
na pytania, jakie już mi postawiono.
--- Dlaczego sądzi Pan, że
nie da się wierzyć w absolutne unicestwienie ?
– Najpierw jeszcze
o pewnych założeniach wstępnych owego indukcyjnego wnioskowania
przyrodniczego, prowadzącego do wniosku, że "nie znika się zupełnie".
* Niewątpliwie od urodzenia chyba mam wpojone, że wszystko co
widać ma jakiś sens, co najwyżej jeszcze niepojęty lub jeszcze
niesformułowany, ale sens na pewno ma, bo świat bez sensu byłby światem
chaosu, nieistnienia, jakiejś próżni czy ciemności, a tu na około widzać
rzeczy jako tako posklecane, a niektóre to piekielnie skomplikowane; jeśli
by wziąć choćby np. takiego człowieka lub stworzonego przez niego robota.
** Drugie założenie metodyczne (o które łatwo każdemu jeśli
pracuje na styku dziedzin, a lekarz musi pracować na styku biologii,
fizyki, psychologii, a ostatnio także informatyki) to to, że jeśli chcieć
rozumieć jako tako świat, tak aby dopatrzeć się w nim właśnie sensu, to na
poważnie należy traktować nie tylko nauki "twarde" (fizyka ciała stałego,
mechanika, elektronika), ale i owe nauki "miękkie", które traktują o
psychice, próbują mówić o świadomości, o softwarze nie tylko komputerowym,
ale i ludzkim, a więc "niejako o duszy ludzkiej" i stąd już krok do tego
aby do prób zrozumienia dołączyć całość folozofii, to co o istocie rzeczy
chcą powiedzieć artyści i ci którzy tworzą literaturę piękną.
Na
zewnątrz pozostaje wtedy niejako jedynie religia, no cóż ona pozostaje na
razie na zewnątrz, gdyż sama tak chce, sama tak się ustawia, chce bowiem
mówić o sprawach, które z definicji nie mogą podlegać testowaniu
przyrodniczemu. Sądzę, że stanowisko to ulegnie zresztą wkrótce
nieoczekiwanej modyfikacji.
--- To dobrze, że jest coś na zwnątrz,
gdyż można to trakować jako teorię odniesienia.
– No właśnie
szkopuł leży w tym, że tzw. "wielkie odkrycia", czy też "idee naukowe" nie
były wykonane bezpośrednio przy blacie stołu laboratorium, ale raczej jako
synteza wielu wcześniejszych eksperymentów. Synteza była jednak wykonywana
przez innego człowieka raczej przy biurku, przy tablicy, w fotelu lub
wręcz w łóżku w trakcie marzeń sennych, lub we śnie. Mam tu na myśli takie
sformułowania jak:
- teoria względności,
- teoria
ewolucji,
- teorie psychologiczne Z. feuda i C.G. Junga, - pojęcia
automatu skończonego Turinga i maszyny von Neumana.
Są to więc
myślowe modele świata. Koncepty religijne są także propozycjami myślowych
modeli świata lub Wszechrzeczy, spór lub istota odmienności podejścia
dotyczy jedynie tego: 1) jak wielkiego fragmentu świata model dotyczy,
oraz 2) postulowanego fragmentu źródła wiedzy, jaką model ów niesie.
Mówiąc jaśniej:
- religia postuluje, że wiedza jest
objawiona i pochodzi od Boga, przy czym wymienia ona dość obszerne święte
Księgi, które zawierają zaakceptowany, prawomyślny model Wszechrzeczy,
- reszta kultury (czyli nauka + filozofia + sztuka) czyli owo
dopełnienie, albo alternatywne, "bardziej wąskie", bardziej "przyziemne"
spojrzenie twierdzi, że to co aktualnie mówi, czyli kolejne proponowane
modele "wylęgły się" w głowach ludzi, przy czym zbudowane zostały także na
podstawie ustaleń poprzednich pokoleń, przez wielowiekowe dysputy,
uzupełnienia, jak i przez uzupełnienia tego co inni na ten sam temat
sądzą. – Proszę zauważyć przy tym, że nauka (albo lepiej owa reszta
kultury) też wymienia, wskazuje palcem na księgi, w których to zapisała,
dając zresztą odnośniki do wcześniejszych i innych ksiąg.
--- Tu
księgi święte, a tu księgi uczone ! które są ważniejsze ?
–
Szokujące w mojej postawie, być może, jest dla niektórych osób to, że nie
widzę wielkiej różnicy między tymi dwoma rodzajami ksiąg, co więcej sądzę,
że źródło inspiracji jest to samo!
--- Jak to ? tu umysł
człowieka, a tu wiedza objawiona przez Boga i nie ma żadnej różnicy ?
– Nie ma, jeśli założyć, że układy pamięciowe umysłów ludzkich są
układem "rozproszonej sieci pamięci", tworzącej jednak pewien całościowy
układ myślowy, który można tu roboczo nazwać Tworem Nadrzędnym.
--- Dlaczego to ma niwelować różnice między wiedzą objawiona a
wiedzą ludzką ?
– Dlatego, że umysły współczesnych nam ludzi,
odwołujące się do ustaleń wcześniejszych pokoleń, można potraktować jako
"regionalne bóstwo" - in statu nascendi, lub innymi słowy jako raczkującą,
dziecięcą fazę rozwoju lokalnego, potężnego kiedyś w przyszłości bóstwa,
które pojmie kiedyś nie tylko tajemnicę życia, ale i tajemnicę odtwarzania
czasoprzestrzeni. Sądy objawione pochodzą natomiast z głębokich pokładów
nieświadomości, są tam zamontowane genetycznie, a po części modyfikowane w
trakcie ewolucji kulturowej. Głównym autorem sądów objawionych jest
niejako "poprzedni Wielki Inżynier", który wpisał coś do struktury naszych
mózgów.
--- No, ale wracając do obecnej, polaryzacji między wiedzą
ludzką a wiedzą objawioną, to co Pan chciał powiedzieć?
– To, że
współcześnie powstaje sytuacja kiedy modele świata, formułowane na styku
fizyki, biologii, psychologii i "neural-computer - cognitive sciences"
obejmują tak obszerne fragmenty czasoprzestrzeni i wydarzeń w czasie jak i
głębi tłumaczenia świata, że dotyczą po prostu tych samych spraw co
koncepty religijne.
--- Co się stanie w tej sytuacji
intelektualnej?
– Według mnie wkrótce nastąpi fuzja tych dwóch
podejść i ustanowienie kilku nowych paradygmatów intelektualnych. Fuzja
będzie miała charakter dosłowny, gdyż po prostu zostanie zrozumiana
komplementarność sądów i identyczność intencji, ich ogólna niesprzeczność
pomiędzy: (1) zamontowanym genetycznie w DNA i w strukturze mózgu modelu
Wszechrzeczy i celu ludzi pochodzącym od "poprzedniego Wielkiego
Inżyniera" a (2) modelem Wszechrzeczy pochodzącym od rodzącego się umysłu
nadrzędnego, jaki ustanawiają umysły ludzi. Od momentu fuzji będzie można
traktować poważnie i na serio, a na serio to znaczy z krytycyzmem, sądy
płynące z tych dwóch źródeł i łączyć je w operatywne aparaty pojęciowe.
Oczywiście fuzja najpierw nastąpi na poziomie intelektualnym.
Fundamentaliści długo jeszcze nie zauważą tego wydarzenia i długo jeszcze
będą toczyć boje.
---- Jak na razie Pan mówi w swojej książeczce o
nieśmiertelności swoim językiem, używając swoich pojęć, no więc zapy- tam
Pana po prostu – Dlaczego sądzi Pan, że człowiek nie znika zupełnie, że
niejako "zmartwychwstanie", lub jak Pan; zdaje się; to ujmuje: - "jego
duch zostanie jeszcze kiedyś wykorzystany na nowo" !!
– Trudno
jest przedstawić przesłanie mojej książki krótko, tak aby było ono
jednocześnie przekonywujące. Postaram się więc aby uczynić to poprzez
kilka sformułowań, poczynając od ujęć najkrótszych i później przechodząc
do bardziej przekonywujących streszczeń mojej głównej idei, lecz niestety
za to dłuższej i trudniejszej.
Mówiąc najkrócej i najprościej,
lansuję nowy paradygmat z zakresu filozofii przyrody, dotyczący jednak
również sensu ludzkiej egzystencji.
Paragdygmat ten sprowadza się
do stwierdzenia:"JESTEŚ NIEŚMIERTELNY, GDYŻ JESTEŚ CZĘŚCIĄ NADRZĘDNEGO
TWORU MYŚLĄCEGO, KTÓRY MOŻE ISTNIEĆ TYLKO POPRZEZ STAŁE STWARZANIE SIEBIE
NA NOWO I POTRZEBUJE DO TEGO NIEJAKO MŁODSZYCH, CZYLI SWOJE WCZEŚNIEJSZE
STADIA ROZWOJOWE".
Nieco dokładniej moźna wysłowić to następująco:
Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie
-
gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu
myślącego,
- który istnieje przez to, że stale na nowo siebie
stwarza,
- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego
wręcz rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,
- przy czym,
aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako młodszych od siebie, swoje
wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze ogniwa, jakie się na
niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,
-
czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas samych.
Wprowadzając już nieco argumentów uzasadniających tę tezę, to samo
można wyrazić następującym opisem tego co obserwujemy i tego co na
zasadzie ekstrapolacji i wnioskowania indukcyjnego da się przewidywać:
a) ten, obserwowany przez nas Wszechświat "zginie" lub inaczej!
dąży do czegoś, zapewne do jakiegoś punktu przemienienia, jakiegoś swojego
kresu, punktu zwrotnego!
b) to co się obserwuje polega na
przyroście komplikacji, przyroście wiedzy, przyroście zrozumienia, zapewne
więc zanim Wszechświat osiągnie swój kres (punkt przemienienia), czyli
"zanim zginie", "zrozumie sam siebie", ustali zasady swojej budowy i
działania oraz zasadę odradzania się,
c) pod koniec aktualnej
drogi rozwoju, Wszechświat będzie znał już więc przepis na nową swoją
wersję,
d) posiadanie przepisu, projektu to za mało, aby utworzyć
nowy twór ® musi być jeszcze procesor, który ten przepis zrealizuje,
e) w przyrodzie ożywionej, np. w procesie odradzania się ludzi,
przepis znajduje się w obrębie "genomu komórki jajowej i plemnika", a
procesorem jest “organizm matki”, nowy obiekt jest wytwarzany przez tego
samego typu obiekt, tyle że pokolenia "n-1",
f) wykorzystując we
wnioskowaniu obserwowany w przyrodzie fenomen echowości można
przypuszczać, że przepis na nową postać Wszechświata zostanie zrealizowany
przez stary Wszechświat,
g) ludzie, "którzy żyli", "którzy żyją" i
"którzy będą żyli", ich ślady, tkwiące w strukturze czasoprzestrzeni, będą
musiały być więc ponownie użyte. Ze strony Tworu Nadrzędnego jest to
re-aktywacja śladów pamięciowych lub re-utylizacja, ale od strony owych
jednostek jest to re-animacja, powołanie do jakiejś formy bardziej
aktywnego istnienia,
h) wynikałoby więc z tego, że obecne życie
nie jest jedyną aktywnością, jaką nam przyszło prowadzić, że będziemy
jeszcze potrzebni.
--- Z tego co Pan powiedział o owym szybkim
akumulowaniu wiedzy i przyroście zrozumienia Wszechświat to tak jakby
umysł. Czy tak ?
– Tak, ale jeśli założyć, że Wszechświat jest po
prostu "dużym tworem myślącym" to powstaje pytanie, co składa się na twór
myślący. Otóż twór myślący musi mieć: (1) po pierwsze pamięć, tzn. (a)
układ pamięciowy, (b) zawartość pamięci, czyli pamięć "załadowaną", (2) a
w trakcie myślenia ; analogicznie do pracy mózgu; zapewne musi on pewne
obrazy "z" lub "w" pamięci wywoływać lub uczynniać, reaktywować na czas
danego etapu "przetwarzania", lub lepiej "manipulacji myślowej", (3) dalej
z analizy sposobu pracy m ó z g u człowieka wiadomo, że w trakcie takiej
manipulacji myślowej, kilka obrazów mentalnych zostaje aktywowanych, po to
aby utworzyć niejako "teatr wydarzeń", po czym są one jakoś łączone,
tworzą pewien układ, sieć ; realizowany jest więc, nowy niejako, inny byt
z bytów poprzednio zapamiętanych.
* No i teraz już krótko i
konkretnie, przy owym założeniu, że Wszechświat jest po prostu "dużym
tworem myślącym" to wtedy :
# 1. czasoprzestrzeń jest jego
rusztowaniem, a zwłaszcza rusztowaniem układu pamięciowego,
# 2.
ludzie zmarli, albo lepiej ich duchy (przy czym słowa "ich duchy"
definiuję w swojej książce przyrodniczo i ściśle) byliby zawartością
pamięci owego nadrzędnego tworu myślącego",
# 3. "ludzie żyjący"
byliby tworami analogicznymi do procesów percepcji pracującego mózgu
ludzkiego, --analogicznymi, a więc na poziomie "dużego nadrzędnego tworu
myślącego" -- także byliby wrażenami barwnymi, internsywnymi,
# 4.
jeśli się trzymać metafory, że "żyjący człowiek" to tyle ile "percepcja
działającego mózgu", to oznaczałoby to, że "życie służy do zbudowania
ducha człowieka", który jako pewne wspomnienie, będzie jeszcze przydatny w
formie wyobrażenia, realizowanego przez mózg nadrzędny,
# 5.
uściślając jednak, i dalej trzymając się tej metafory, należy zauważyć, że
żyjący i działający mózg ludzki dokonuje nie percepcji pojedynczych,
wyrwanych z kontekstu obiektów, ale niejako percepcji (sekwencji
percepcji) grup obiektów, jakoś połączonych, tworzących, można by
powiedzieć, pewne "kompleksy". Percepcje nadrzędnego tworu myślącego to
więc percepcje ludzi związanych z jakimiś innymi ludźmi, zwartych,
połączonych jakimiś więzami, tworzących jakiś nowy wytwór myślowy, jakąś
ideę; mówimy "brain child".
Dla ilustracji mojej ostatniej myśli
przytoczę tu cytat z wypowiedzi Jose Ortega y Gasset'a, który mówiąc o
myślącym mózgu ludzkim powiedział: "po to aby stworzyć jakieś poję- cie,
trzeba pozostawić za soba rzeczywistość - nie całą wprawdzie, często
jednak jej najbardziej interesujące aspekty".
--- Twierdzi więc
Pan, że wywołanie z pamięci, reaktywacja przez owy "nadrzędny twór
myślący" jest ekwiwalentem "przywołania do życia", przynajmniej do "pewnej
formy życia". Po coż jednak ten "nadrzędny mózg", tak intensywnie myśli?
– Chyba z tych samych powodów co my; czyli: żeby przetrwać; żeby
zapewnić sobie możność trwania w czasie, nie rozstrzygając, czy jest to
nasz czas, czy jakiś inny. Zapewne wymaga to jakichś cyklicznych przemian,
jakiejś formy odrodzenia. Po co człowiek jeszcze myśli ? : nie tylko po
to, aby przetrwać, czasami tylko dla satysfakcji, po to aby się bawić.
Doświadczenia nasze ludzkie mówią nawet, że życie daje satysfakcję, wtedy
kiedy starając się o coś, nie robimy tego na zasadzie totalnego przymusu.
--- W Pana wywodach widać bardzo wiele "antropomorfizacji" - owych
metafor, między człowiekiem, a owym postulowanym tworem nadrzędnym,
którego, według Pana, jesteśmy częściami i to, na dodatek, w jego wczesnym
stadium rozwojowym.
– To prawda, że swój wywód często opieram na
uznanej przez innych przyrodników "zasadzie e c h o w o ś c i ", która
mówiąc w skrócie stwierdza, że obserwując przyrodę, naturę spotrzega się
często, a właściwie z reguły, że istota pewnego zjawiska jest niejako
powtórzona na wyższym poziomie komplikacji.
Dla przykładu,
organizm składa się z komorek,a społeczeństwo składa się z osobników.
Komórka ma centrum kontrolno-zarządzające w postaci jądra komórkowego, a
osobnik takie centrum w postaci mózgu; komórki się rozmnażają, przekazując
przepis na samą siebie, na określoną postać komórki do wnętrza komórek
potomnych, a ssaki, także ludzie, rozmnaża- jąc się, także przekazują
"przepis na konstrukcję organizmu" do wnętrza osobników potomnych; dalej,
wszystkie sensowne byty mają dwie formy istnienia, "dwie fazy istnienia":
w formie ® [ przepisu, projektu, inaczej zapisu kodowego], bądź w formie ®
[żywej, w formie realizacji, kiedy ów projekt zostaje niejako
zrealizowany], dotyczy to zarówno robota, stworzonego przez człowieka,
który najpierw musiał istnieć w formie koncepcyjnej, na deskach
projektantów, a dopiero potem zaczął "łazić", i dotyczy to także
człowieka, który jest określony przez zapis kodowy, zawarty w komórce
jajowej i plemniku, a potem istnieje w formie żywej.
--- Zdaje
się, nie wymienił Pan tutaj jeszcze jednego przykładu, czy też prawa
przyrodniczego, ilustrującego zasadę echowości, która jest akurat
zasadnicza dla możności doprowadzenia do ostatecznej konkluzji w Pana
wywodzie, która stwierdza: że [duch człowieka może zostać re-utylizowany,
czyli że może zachodzić pewna forma "zmartwychwstania", lub może lepiej
reanimacji].
– Tak ten fenomen przyrodniczy polega na tym, że nowy
twór ożywiony (techniczny zresztą też) powstaje według pewnego przepisu,
według pewnego, istniejącego wcześniej projektu, ale ponieważ projekt ten
musi "ktoś zrealizować", więc realizuje go zawsze "tego samego typu
osobnik" (lub obiekt), tyle że pokolenia "n-1".
Osobnik pokolenia
"n" może być obdażony nowymi cechami, poprawką, przyrostem informacji,
może to być wręcz przedstawiciel nowego gatunku; lecz wytwarza go organizm
matki; a więc prawie, taki sam osobnik, tyle że z pokolenia "n-1". Mówiąc
krótko: "w przyrodzie ożywionej procesorem jest tego samego typu obiekt,
tyle że jest to obiekt "n-1" tego pokolenia.
--- No dobra, ale
dlaczego to takie ważne ?
– Dlatego, że skoro widzimy iż
Wszechświat podąża od jakiegoś momentu narodzin (Big Bang Theory),
ewoluuje i zmierza do jakiegoś punktu przemiany, w odległej przyszłości
(nazywanego zresztą przez Teiharda de Chardin punktem W), to można
przypuszczać, że w chwili kiedy poznanie "wszystkiego" będzie już bardzo
duże (a wiedzieć to móc), i trzeba będzie posiadany "przepis" na nową
wersję Wszechświata zrealizować, to procesorem (tym co przepis realizuje)
będzie stary Wszechświat, czyli właśnie obiekt - "n-1".
Ale to
oznacza, że wtedy wykorzystany zostanie dotychczas powstały Wszechświat;
zostanie wykorzystane wnętrze kuli czasoprzestrzeni; - w którym tkwią
twory przeszłe; a więc odwzorowanie osób żyjących wcześniej; tak jak to
mówię "ich duchy".
Musiałoby wtedy dojść do re-utylizacji nas
samych - naszych duchów, ale utylizacja ducha pewnej osoby oznacza jakąś
formę jego uczynnienia, re-aktywacji, re-animacji.
--- Poproszę
chyba jednak, aby zechciał Pan zdefiniować ściśle jak rozumie Pan słowa
"duch pewnej osoby" ?
– Otóż każdy z nas przyzna, że jeśli jakiś
układ pamiętający zapamiętuje wszystkie "istotne cechy obiektu", to obiekt
taki może być odtworzony w przyszłości, czyli układy pamiętające
zapewniają "pewną formę nieśmiertelności". Dla właściwego rozumienia tej
tezy należy podkreślić, że na ogół fotografia, film, czy też zapis
pisemny, mimo że są przenoszone przez układy pamiętające w przód, to
jednak przenoszą one tylko zewnętrzne pozory obiektu i na tej podstawie
nie daje odtworzyć się ich zupełnie.
Każdy kto kiedyś napisał w
życiu samodzielnie chociażby jeden program komputerowy, z łatwością
wyczuwa jednak co oznacza odwzorowanie kompletne; odwzorowanie wszystkich
istotnych cech obiektu; np. opracowanie i zapamiętanie pewnego krótkiego
programu, który jest w stanie narysować na ekranie monitora zawsze, w
dowolnej chwili, również w odległej przyszłości, pewną skomplikowaną
figurę geometryczną. Tu należy wprowadzić pewną komplikację. Program
komputerowy w postaci "źródłowej" to w zasadzie ciąg zdań, jest to
"przepis" (zasada konstrukcyjna - projekt) na obiekt. To jednak już
mówiłem, że wszystkie sensowne obiekty istnieją naprzemiennie w dwóch
fazach, w postaci zapisu kodowego i w postaci ożywionej. Zrozumiałe jest
także, że obiekty są przenoszone w czasie w przód, ku przyszłości na ogół
w formie zapisu kodowego (przepisu, projektu).
W mózgu człowieka,
w odróżnieniu od komputera, zapamiętywane są nie tyle takie "opowiadanka",
ciągi zdań a la "wiersz", lecz ślady po "żywych niegdyś", zaistniałych
kie- dyś percepcjach, łącznie z ich kontekstem.
Mówiąc
przyrodniczo ściślej, albo inaczej, używając pojęć z zakresu
neurofizjologii, zapamiętanie pewnego zdarzenia, obrazu, pewnego
przedmiotu lub osoby, polega na zostawieniu śladu w sieci połączeń
pomiędzy neuronami, sprawiają- cych, że pewien fragment tej sieci jest
funkcjonalnie wyróżniony i tworzy pewien uczynniony (na współ wzbudzony,
potencjalnie gotowy) układ połączeń.
To co tkwi w pamięci mózgu,
ów ślad pamięciowy, engram, to ślad niejako “w tym samym miejscu”, gdzie
realizowana była percepcja, tyle że teraz układ nie jest w pełni
wzbudzony, lecz jedynie potencjalnie gotowy. Wyciągnąć z pamięci znaczy
"wyobrazić sobie", wywołać obraz mentalny, a to oznacza wzbudzić,
re-aktywizować, lub re-animować ów czekający, gotowy, na współ wzbudzoby
układ, ten sam, który był uczynniony wcześniej, w żywej fazie percepcji.
W mózgu ludzkim istnieje więc coś pośredniego pomiędzy zapisem
kodowym (projektem na obiekt) a obiektem ożywionym, istnieją tam ślady po
obiektach niegdyś istniejących.
Odwołując się więc ponownie do tej
antropomorfizującej metafory między "mózgiem ludzkim a umysłem stanowiącym
Wszechświat" można powiedzieć że:
duch żyjącej niegdyś osoby to
ślad pamięciowy, rodzaj engramu, jaki osoba ta pozostawiła w strukturze
ewoluującej, przemieniającej się czasoprzestrzeni.
--- A więc
według Pana, Wszechświat w chwili "przemienienia" wykorzysta nasze duchy,
niejako je re-animuje, po to aby się odrodzić. W pana teorii Wszechświat
to nie tylko wielki twór myślący, ale twór walczący o swoje istnienie,
twór który musi się po pewnym czasie przemienić, czy też odrodzić, który
jest sam dla siebie niejako matką, który stale na nowo się stwarza!
– Czy stwarza (przemienia) się stale na nowo ? To jest znaczne
rozszerzenie problematyki, to jest ruszenie zagadnienia: "czy istnieje
wiele cykli?". Ja starałem się mówić o tym jednym okresie ewoluującego
Wszechświata, który widać!
--- Wróćmy do momentu kiedy to mówił
Pan, że czasoprzestrzeń i tkwiące w niej twory materialne to rusztowanie
dla dużego nadrzędnego tworu, który myśli, i że układ pamięciowy tego
tworu to ślady pamięciowe po ludziach, którzy zmarli! Ten moment
rozumowania wydaje mi się niejasny! czy mógły Pan wyjaśnić bliżej, jak to
zmarły człowiek "może stanowić ślad pamięciowy"?
– A więc można by
to wyrazić w ten sposób :
* 1. Każdy układ pamiętający zapewnia
pewną formę nieśmiertelności.
* 2. Rozpatrzmy, na początek,
najprostrze układy pamiętające, takie jak albumy fotografii, filmy, taśmy
video, książki. Zapamiętują one tylko powierzchowne, zewnętrzne pozory
prezentowanych obiektów.
* 3. Jeśli zostaną zapamiętane wszystkie
istotne, kluczowe cechy obiektu, to obiekt moży być odtworzony w
przyszłości "zupełnie". Przykładem mogą być programy komputerowe np.
rysujące na ekranie monitora figurę kolorową, które przechowywane w
pamięci komputerowej, mogą ją zawsze odtworzyć, jeśli tylko będzie istniał
procesor.
* 4. Sposób zapamiętywania programów komputerowych, to
jednak sposób na zapamiętywanie "zapisów kodowych" - jak listy, książki,
przepisy kulinarne. Mówiłem już wcześniej, że wszystkie sensowne byty
istnieją zazwyczaj w dwóch formach - zapisu kodowego i formie ożywionej.
* 5. Istnieje jednak sposób zapamiętania - taki jak w mózgu
człowieka, gdzie zapamiętywane są "engramy" w postaci "podwyższenia
aktywności" połączeń w sieci, strukturze, tak iż jest ona "potencjalnie
gotowa" !
* 6. Czasoprzestrzeń ma własności układu pamiętającego:
- to co widzimy na niebie działo się dawno temu,
-
czasoprzestrzeń ma strukturę ziarnistą,
- nikt nie przeczy (po
stworzeniu pojęcia czasoprzestrzeni i nałożeniu na to pojęcia modelu
ekspandującej kuli i "ewolucyjności" Wszechświata), że przeszłość
istnieje,
- co najwyżej mówi się, że "niedobrze" byłaby przenosić
się w przeszłość, gdyż zaburzałoby
to relacje
przyczynowo-skutkowe,
- lecz z drugiej strony, obmyślono już
teoretyczne sposoby na podróż w przeszłość poprzez wytwarzanie
tzw."wormholes".
* 7. W przeszłości tkwią ślady pamięciowe po
ludziach zmarłych, ale jeśli ponownie wykorzystać metaforę między mózgiem
człowieka a umysłem nadrzędnym, to taki ślad pamięciowy, jeśli tylko go
niejako "szturchnąć", popchnąć, czyli połączyć się z nim, i wzbudzić, -
wtedy staje się on aktywny, - jest niejako reanimowany.
* 8. Jeśli
mamy więc odpowiednie podłoże dla układu pamięciowego, a w tym wypadku ma
być to czasoprzestrzeń i rozumiemy jak zapamiętuje się w ziarnistej
strukturze, pamiętającej "ślad pamięciowy", i wiemy, jak taki ślad
wzbudzić wtedy w sposób racjonalny możemy uznać możność re-animacji kogoś
kto żył dawniej.
--- W jednej z poprzednich, skrótowych
prezentacji Pana tezy, powiedział Pan, że proces odrodzenia się
Wszechświata zapewne zachodzi w sposób analogiczny do urodzenia się
człowieka, potomka. Powiedział Pan, że przepis, albo lepiej program na
organizm dziecka, znajduje się w zapłodnionej komórce jajowej, i że
program ten realizuje organizm matki. Mam proste pytanie, skąd się ten
program wziął?
– Poruszyła tu Pani niezmiernie istotny problem
iteracji, takiej iteracji, która zabezpiecza, aby złożony, skomplikowany
twór odradział się z elementów prostrzych. Wykonajmy więc następujący
eksperyment myślowy:
a. Rozpatrzmy sieć komputerów złożonych z
jednego większego, który realizuje obszerny złożony program, który
sprawia, że są wysyłane podprogramy drogą kablową lub przez radio, (bo to
przecież obecnie już możliwe) do sieci mniejszych komputerów położonych na
obwodzie.
b. Załóżmy teraz, że ktoś podejdzie do jednego z tych
komputerów obwodowych i wymaże ów podprogram albo nawet zniszczy cały taki
komputer obwodowy.
g. Postawmy teraz pytanie, czy forma istnienia,
np. pulsująca figura wyświetlana na ekranie przez ów podprogram przestała
istnieć ? albo czy ów podprogram przestał istnieć ? albo nawet pytanie,
czy zniszczenie owego obwodowego komputera jest ważne ?
d. Otóż,
każda osoba, która zna trochę informatykę i napisała kiedyś samodzielnie
jakiś program komputerowy, odpowie zapewne z pełnym przekonaniem, że -1-
program, a tym bardziej wytworzona przez niego forma nie przestała
istnieć, gdyż w każdej chwili może być na nowo przesłana z komputera
głównego albo pobrana z komputera sąsiedniego. Zniszczenie komputera
obwodowego nie jest ważne, jeśli gdzieś zapamiętany jest "projekt
techniczny", określający jego budowę i jeśli gdzieś istnieje "fabryka"
zdolna komputer ów, według tego projektu, odtworzyć.
e. Załóżmy
teraz, że ów duży, główny komputer, którego istnienie wymaga, powiedzmy,
dużej przestrzeni i dużej ilości energii dla jego zasilania przestanie
istnieć. Powstaje pytanie, w jakich warunkach sytuacja mogłaby być
odtworzona tak, aby przywrócić poprzednią sytuację, która zapewniała
"wieczne trwanie" owej sieci komputerów wyświetlających formy. Otóż wydaje
się, że byłoby to możliwe gdyby:
z. Podprogramy zachowane w
licznych, małych komputerach obwodowych, na wskutek swojej działalności
odtworzyłyby istotę owego założonego, obszernego programu głównego. Cykl
mógły się więc wtedy powtarzać.
h. Śledząc nasz eksperyment
myślowy, może powstać jednak pytanie, dlaczego sensowny może być taki
udziwniony sposób trwania w czasie owej sieci komputerów. Otóż może to być
wywołane bądź koniecznością, bądź wygodą.
J. Może jest tak, że ów
obszerny, złożony program ogólny nie może istnieć na stałe ze względu na
ograniczenia topologiczno-fizyczne, ze względu na konieczność
"pulsacyjności kształtu czasoprzestrzeni".
i. Ograniczenie może
być jednak innego typu, znacznie mniej “twarde”, ale bardziej dokuczliwe.
Może być tak, że bytowanie w owej "rozwiniętej, przyszłościowej" formie
jest zbyt statyczne, zbyt nudne, że dla uzyskania niejako pełni życia jest
lepiej "stale stwarzać siebie na nowo", aby "być na nowo znowu młodym",
aby badać różne warianty, aby żyć na różne, inne sposoby.
Proszę
zauważyć, że "przenosząc się" na mocy metafory do życia pojedynczego
człowieka, łatwo sobie jest uświadomić, że większość ludzi odczuwa
tęsknotę za możnością życia na inną modłę, na różne sposoby.
W
życiu ludzi obserwowany jest również fenomen, że jest często jakiś starszy
"mistrz", który stara się kształcić osoby młodsze, po to aby któraś z nich
"zajęła niejako jego miejsce", jakkkolwiek nigdy nie będzie ona tą samą
osobą, lecz co najwyżej osobą duchowo podobną.
Podsumowując,
odpowiedź na pytanie skąd bierze się program określający organizm
człowieka, brzmi mniej więcej tak: Program ten jest pochodną szerszego
procesu budowy coraz bardziej złożonych programów, przy czym proces ten ma
charakter iteracyjny, a iteracje odbywają sie w czasie. W trakcie takiego
czasowo-przestrzennego procesu zachodzącego na kszałt fali, budowane są
zapewne etapowo, z elementów prostrzych "podzespoły" i w końcu obiekt o s
t a t e c z n y , który i s t n i e j e aktywnie tylko w p e w n y m s e n
s i e lub tylko c z a s o w o , i dlatego stara się, aby doprowadzić do
"powtórki całości procesu".
--- Jest to chyba związane z Pana
konceptem względnego istnienia przyszłości ?
– Tak, i z pojęciem
"odchłani" i tzw. "najbardziej zewnętrznej ramki". Mówiąc inaczej,
możliwie jasno, przyszłość istnieje - tyle że być może tylko w formie
względnej - tzn. być może "aktywizuje się" dopiero wtedy, gdy "fala życia,
fala percepcji" w owym komputerze systolicznym, tkwiącym, czy lepiej,
działającym w owej odchłani - dotrze dalej, - dotrze bardziej w przyszłość
i ją niejako stymuluje, wznawia. Byłby to proces analogiczny do procesu
"przenoszenia kontroli działania pewnej procedury : od procedur
najprostrzych, najbardziej "zagnieżdżonych", do coraz bardziej
nadrzędnych, aż do najbardziej "zewnętrznej ramki", czyli części programu
iteracyjnego, która jest prostym, jednym zdaniem, które tym nie mniej
proces inicjuje. Dla większości czytelników ten fragment wywodu może być
jedynie metaforą, lub wypowiedzią alegoryczną, lub nawet mistyczną, lecz
dla informatyków budujących programy iteracyjne jest to "chleb codzienny".
--- Według Pana teorii, owa re-animacja czy re-utylizacja, albo
owe wywołanie z pamiędzi następuje niejako rzadko, lub inaczej, następny
raz wystąpi po całych wiekach. Jest to więc inny koncept niż koncept
re-inkarnacji !
– To prawda, że moje wnioskowanie typu
indukcyjnego, wywodzące się z uznanych teorii z zakresu: fizyki
czasoprzestrzeni, kosmologii, genetyki molekularnej, neurofizjologii i
nauk o współczesnych komputerach, prowadzi do przedstawionych wniosków,
dotyczących naszej śmiertelności - czy też nieśmiertelności, które mają
taka wymowę, że:
* Jest nadrzędny wielki twór myślący, który myśli
- no właśnie - raczej percepuje rzeczywistość w cyklach, w postaci "fal",
"przelewających się" niejako przez pewną "odchłań" (słowo odchłań spróbuję
określić później nieco ściślej), działa jak komputer komórkowy, stosując
systoliczny (rzutowy) sposób przetwarzania, można nawet przewidzieć, że
systoliczny sposób przetwarzania o pewnej stałej czasowej cyklu rzędu ok.
50 miliardów lat. Ów Umysł działałby w pewnym cyklu, my bylibyśmy niejako
w 1/3 rozwoju aktywnego cyklu, przed punktem rozwojowym, który nazywam
punktem RB, czyli na krótko przed punktem REGIONALNEGO BÓSTWA, czyli,
tworu, który zrozumie zasadę życia biologicznego, ale tworu, który nie
będzie znał jeszcze zasady stwarzania czasoprzestrzeni.
--- No
właśnie, więc to niewiele ma wspólnego z ideą re-inkarnacji !
–
Początkowo właśnie tak myślałem, ale będąc konsekwentny musiałem uznać,
właściwie już po napisaniu i opublikowaniu książki "Jesteś nieśmierletny"
i jej uzupełnieniu w postaci książki "Funkcja Ewy", niejako pod wpływem
dyskusji, że ja w istocie proponuję pewną formę re-inkarnacji, tyle że
"re-inkarnacji po wiekach", w bardzo długim cyklu, w zasadzie "pewną formę
zmartwychwstania", zgodnie z trzecim członem - według terminologii Junga,
który podzielił cały ten krąg zagadnień w swojej słynnej pracy pt. "Uber
Wiedergeburt" na cztery możliwości :
1/ metapsychoza - wędrówka
dusz obiektów,
2/ reinkarnacja - czyli odrodzenie się głównych
zarysów osobowości,
3/ właściwe "zmartwychwstanie" - w formie - :
a. rozu mianej prymitywnie - czyli " w tym samym ciele" i formie, b.
rozumianej jako ożywienie "subtle body" (corpus glorofications), lub
ewentualnie:
4/ jakiejś formie odrodzenia (rebith, renovatio -
czyli przy założeniu odrodzenia w tym samym cyklu), czyli przez
transmutację lub transfigurację ciała.
* No, ale właśnie
kontynuując rozważanie przenośni (metafory), zestawiającej mózg ludzki i
ów duży umysł nadrzędny, musiałem sobie niejako przypomnieć, że mózg
człowieka dzia- ła, jeśli uwzględnić podział jego pracy na odcinki czasu,
na sekwencje operacji w czasie - mniej więcej w ten sposób, że najpierw na
coś patrzy, percepuje, spostrzega, a później odwraca wzrok, zamyka oczy,
kładzie się na tapczanie i myśli, a jeśli nie jest to typ człowiek
myśliciela - skłonnego do filozofowania, to człowiek taki przynajmniej
wtedy, gdy kładzie się do łóżka, ma pójść spać, snuje marzenia, plany, a
gdy zaśnie "śnie mu się coś" !
* Jeśli tak działa mózg człowieka i
stale starać się wznawiać naszą dysputę w ramach rozważania owej
"przenośni - metafory" - "mózg ludzki - umysł nadrzędny" to w takim razie
ów umysł nadrzędny :
- po pierwsze, w trakcie percepcji musi
wykorzystywać wcześniej zapamiętane "ślady pamięciowe" - z kilku powodów
np. po to aby umieć rozróżniać obiekty znane od nowych nie znanych,
- po drugie, umysł ów, w trakcie gdy nie patrzy, nie percepuje,
nie spostrzega, wtedy "wyciąga" on z pamięci obrazy mentalne i je
zestawia, nakłada na siebie, buduje z nich większe całości, zależnie
zresztą od fantazji, osobowości, energi życiowej owego umysłu,
-
po trzecie, umysł gdy śni ma wtargnięcia z obszaru nieświadomości.
--- No dobrze, ale jakie wnioski płyną z obecnych Pana rozważań,
dla idei re-inkarnacji - idei, takiej jak ona jest rozumiana obecnie ?
– # 1. A no takie, że jeśli podtrzymywać tezę, że w naszym czasie
wszystko dzieje się niejako szybko, a czas cyklu myślowego "dużego umysłu
nadrzędnego" jest niejako "wolniejszy", to my teraz jesteśmy w króciutkiej
fazie percepcji, fazie życia, fazie "tworzenia duchów", które, być może,
będą wykorzystane w przyszłości, ale w tej akurat fazie, możemy - co
najwyżej, doświadczać wspomnianego zjawiska :
# 2. które polega na
konieczności wykorzystywania wcześniej przeżytych wrażeń, wcześniej
zapamiętanych śladów pamięciowych, po to aby rozróżnić to co znane od tego
co nowe. Myślę, że akuratco do tego, to jest pełna zgodność, każdy z nas
wykorzystuje wiedzę zdobytą przez przeszłe pokolenia, aby ustosunkować się
do nowozastawanych doświadczeń, przeżyć, spostrzeżeń, obserwacji.
# 3. Jeśli jednak rozważymy, nawet krótki moment naszej własnej
refleksji, nawet wykonywanej na szybko, w trakcie intensywnej obserwacji,
percepcji zdarzeń, to uderzają nas doznania tzw. "iluminacji", czyli
doznanie, że coś stało się dla nas jasne dzięki jakiejś sile zewnętrznej,
która nas oświeciła.
Na poziomie owego "nadrzędnego umysłu" jest
to, być może, wpływ śladów pamięciowych duchów, tkwiącej w owej
"odchłani", jescze z czasów poprzedniego cyklu ! Byłby to więc rodzaj
wpływania na nas przyszłości. Przykładem takich wpływów, znanych nam z
ludzkich doświadczeń, mogą być efekty transferu licencji, wysoko
zaawansowanej technologii na teren kraju zapuszczonego.
# 4.
Ważniejsze jest jednak to, że nie sposób powiedzieć, jakie są subiektywne
następstwa re-utylizacji śladów pamięciowych w okresach, nie tyle
percepcji, ile w etapie “rozmyślań” owego "dużego nadrzędnego umysłu".
# 5. Implikacje mojej teorii dla idei re-inkarnacji, takiej jak
pojmowana jest ona obecnie, powiedzmy w różnych daleko-wschodnich
systemach filozofii, mogą wynikać jeszcze stąd, że wcale nie jest, raz na
zawsze, ustalone, że czasoprzestrzeń ma postać czterowymiarowej kuli oraz,
że teoria Wielkiego Wybuchu jest ostatecznym sposobem widzenia spraw.
Otóż niezależnie od wysiłków myślowych fizyków-teoretyków i
kosmologów, nad formą, czy też postacią czasoprzestrzeni, myślą także
matematycy-topolodzy. Dla nich czterowymiarowa kula, czyli komplikacja
wystarczająca twórcom teorii względności, czy też teoretykom "Big Bangu",
a nawet inflacyjnej wersji tej teorii kosmologicznej, jest "dziecinnie"
prostym tworem. Dla topologów czasoprzestrzeń może być torusem, który ma
taki kształt jak dętka lub precel, lub, że tak powiem "gorzej", bo może to
być jakiś rodzaj tzw. "płaszczyzny rzutowej", np. czapa krzyżowa lub tzw.
butelka Keina, czy któryś z rodzajów tzw, rozmaitości trójwymiarowych.
Otóż w czasoprzestrzeni, która miałaby tak skomplikowany kształt strzałka
czasu mogłaby mieć różny zwrot, czas mógłby mieć charakter cyrkularny, ze
zmiennym zwrotem strzałki, a procesy przemieniania materii i energii
mogłyby nie spełniać II-iego prawa termodynamiki. Jeśli jednocześnie taki
skomplikowany twór topologiczny określałby nadal czasoprzestrzeń,
rozumianą jako "szkielet tworu myślącego", to wtedy reaktywacja duchów
osób żyjących wcześniej mogłaby zachodzić, nie tyle w cyklach raz na 50
miliardów lat, ale w różnych okresach czasu, zmiennych, nawet "w
zależności od umiejscowienia rozpatrywanych wydarzeń", np. "mapie butelki
Kleina", czy też "rozmaitości trójwymiarowej".
Mówiąc więc krótko,
jeśli podtrzymywać mój wywód, przedstawiony wyżej i jednocześnie założyć,
że postać, forma czy też kształt czasoprzestrzeni ma taki rząd
skomplikowania jak "płaszczyzna rzutowa" o charakterze butelki Kleina lub
np. pewnych rozmaitości trójwymiarowej (trój-rozmaitości) to wtedy to co
mówią dalekowschodnie doktryny filozoficzne o reinkarnacji może brzmieć
sensownie, nawet w świetle aparatu pojęciowego współczesnych,
wykształconych ludzi, starających się wyciągać wnioski syntetyczne z
konglomeratu takich dziedzin wiedzy, jak właśnie topologia, fizyka
czasoprzestrzeni, kosmologia, genetyka molekularna, neurofizjologia i
nauki o poznaniu (nauki o komputerach, zwłaszcza tych nowszych, które nie
są automatami skończonymi Turinga).
--- No dobrze, ale w takim
razie, jeśli znalazł już Pan możność szukania argumentów, przemawiających
za konceptem re-inkarnacji, przy czym powoływał się Pan często na wiedzę z
zakresu neurofizjologii, to jak Pan interpretowałby fakty, które musimy
uznać: "że ktoś kto żyje, pojawił się na tym świecie w jakimś sensie
ponownie, ale nie za bardzo pamięta szczegóły swojego poprzedniego życia"
?
– Więc tak jak powiedziałem, według mojego "zestawu tez",
stanowiących syntezę wniosków, płynących z wymienionego konglomeratu
dziedzin wiedzy: życie jest "fazą percepcji" "nadrzędnego tworu
myślącego", a więc raczej fazą tworzenia nowego tworu, który przejdzie
niejako do pamięci, przy czym, przy tworzeniu może być wykorzystywany
jakiś ślad pamięciowy, a więc duch osoby żyjącej poprzednio. - [to tyle co
do fazy życia, którą doświadczamy] {Prócz tego, jak pamiętamy, ja
postuluję, że ów twór nadrzędny, może niejako "zamknąć oczy" i rozmyślać
sobie, "marzyć", wtedy wywoływałby on z pamięci ślady pamięciowe, niejako
"bledsze", tak jak bledsze są nasze wyobrażenia, obrazy mentalne, w
stosunku do jaskrawych, barwnych percepcji. O tej drugiej aktywności
"nadrzędnego tworu myślowego" trudno jest jednak powiedzieć coś więcej i
nie jest to tu potrzebne.}
Wracając do pytania, dlaczego - "jeśli
żyliśmy już poprzednio tak słabo pamiętamy swoje poprzednie życie"? Proszę
zauważyć - jak to pytanie jest dziwnie postawione, przecież niby to
żyliśmy już poprzednio pod postacią osobowości matki i ojca, no i proszę
się przyjrzeć swoim dzieciom i próbowaćustalić na ile ich cechy, nawet te
najbardziej podstawowe, są podobne do naszych. Jakoś nie zawsze są bardzo
podobne. Wydaje się więc, że ich osobowość została "sklajstrowana" tak jak
gdyby z kilku innych, czasami nawet wydaje się jak gdyby odległych, obcych
osobowości.
--- Powstaje więc problem , jaką drogą określona
osobowość, np. z wmontowanym "talentem muzycznym" lub "matematycznym"
zostaje implantowana do "ciała potomka" ?
– Myślę, że :(1) przez
"zmiany w genomie" lub (2) przez kojarzenie par, a w genomie jest "cała
linia przodków", któryś z przodków niejako odżywa !
--- Wydaje się
więc, że Pan zapatruje się na ideę re-inkarnacji, (pojmowaną klasycznie,
jako wędrówkę dusz na przestrzeni wieków) - od ciała do ciała, bardzo
krytycznie? Czy tak ? – Mimo, że z całości mojego wywodu wynika, że
zamiast ciała, za bardziej zasadniczy element osoby, a nawet jego istotę,
należy uznać :
a/ bądź to przepis, "ideę", myśl określającą ciało
(i mózg) tej osoby lub nawet lepiej:
b/ "ducha tej osoby", który
zostaje impregnowany w strukturze czasoprzestrzeni,
oraz należy
uznać "metempsychozę idei, tworzącej organizm" i mózg do kolejnego
rodzącego się człowieka, to jednak, do idei
[j] klasycznej
koncepcji reinkarnacji odnoszę się krytycznie, gdyż skoro świadomość to
nie tylko "zdolność do wyobrażania sobie świata" oraz samego siebie,
swojego ciała, siebie w tym świecie, ale i również swojej przeszłości,
niejako życiorysu i swojego planu na przyszłość, to też przeniesienie
czegoś takiego do wnętrza innego ciała, które ma żyć, powiedzmy, dwa lub
trzy tysiące lat później, jest niecelowe; bo trzeba by w tej "noworodzącej
się osobie" wytworzyć wyobrażenia pradawnego świata, łącznie z
obyczajowością, powiedzmy, brutalną obyczajowością mieszkańców jaskini,
którzy dopiero co wynaleźli ogień i pieką na nim upolowanego gada, bądź
też obyczajowością niewolników, pewnego rozwiązłego Rzymianina.
[c] W przeszłości, która w pewnym sensie w sposób względny
istnieje, istnieje zapewne na wskutek "nawrotów cyklu rozwojowych
Wszechświata"; zgrubnej pętli czasowej; a nawet być może, pulsacyjnych
mniejszych pętli czasowych z odwracającą się "strzałką czasu", tak jak
musiałoby to być np. w czasoprzestrzeni, która miałaby formę płaszczyzny
rzutowej typu buleki Kleina, istniałyby zapewne coraz wyższe formy
"cywilizacji" lub właśnie, może lepiej powiedzieć "świadomości", lecz
gdybyśmy się znaleźli z nią na równi, np. aby rozmawiać, prowadzić dialog
z taką "wyższą formą świadomości" to zapewne nie znaleźlibyśmy wspólnego
świata wydarzeń (nie mówiąc już o języku).
[j] Prosta wędrówka
dusz jest więc mało sensowna, gdyż jak wynika to z całości rozważań i z
punktów [j] i [c] Wszechświat jest dużym myślącym tworem, ale tworem
dokonującym niezwykle szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju, rozwoju,
który ma na celu jakąś formę przemienienia lub odrodzenia, lub stworzenia
siebie na nowo, tak więc przenoszenie świadomości, wzdłuż promienia,
rozwijającej się czasoprzestrzeni, jest bez sensu, co nie oznacza, że
jesteśmy śmiertelni. Jak starałem się wykazać, nasze panowne pojawienie
się jest wielce prawdopodobne na tej zasadzie, że wyższe formy
"inteligencji", czy też "świadomości" będą chciały zaistnieć znowu, a więc
będą musiały wesprzeć, lub innymi słowy wznowić wcześniejsze ogniwa cyklu,
który zapewne nie będzie przebiegał całkiem tak samo, ale zapewne będzie
przebiegał przez analogiczną fazę rozwojową myślącego tworu, w której się
właśnie teraz znajdujemy, w której czujemy się jako tako zorientowani,
niejako "jak u siebie w domu".
[w] Proponowany przeze mnie sposób
widzenia przewiduje więc dwie a nawet trzy możliwości dalszego niejako
bytowania, po tak zwanej biologicznej śmierci:
(I) Jedna to rodzaj
przeniknięcia głównych cech naszej osobowości do świadomości osobników
następnego pokolenia, a więc rodzaj "metempsychozy z poprawką", poprawką
systematyczną, poprawką dodawaną w każdej nowej generacji.
(II)
Druga forma dalszego bytowania to rodzaj re-animacji przy następnej
iteracji (rodzaj "zmartwychwstania").
(III) Istotne jest również
odrodzenie, czyli poprawa samopoczucia na skutek nowego paradygmatu
przyrodniczo-filozoficznego. Zrozumienie czegoś dość trudnego zawsze
dostarcza satysfakcji i ma następstwa. Paradygmat ów mówi, że : "jesteś
nieśmiertelny, gdyż jesteś częścią nadrzędnego tworu myślowego, który lubi
szybki rozwój i stałe stwarzanie siebie na nowo i potrzebuje do tego
niejako młodszych, czyli swoje wcześniejsze stadia rozwojowe".
---
Czy mógłby Pan powiedzieć to jaśniej ?
– Nieco dokładniej można to
wysłowić ową formułą streszczającą całość wywodu, która brzmi następująco:
Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie
-
gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu
myślącego, - który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,
- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz
rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,
- przy czym, aby
się odrodzić, będzie potrzebował on niejako młodszych od siebie, swoje
wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze ogniwa, jakie się na
niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,
-
czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas samych.
--- Jest jeszcze jedno ważne pytanie. Czy istnieje "świadomość
nadrzędna" i jak ona oddziaływuje na świadomość naszą?
– Istnieje
zapewne, jak mi się wydaje, świadomość nadrzędna, jakkolwiek jej
umiejscowienie na skali naszego czasu, liczonego wg naszego kalendarza
może być zupełnie inne.
Zakładanie, że to co nas wytworzyło "jest"
lub "było" jakąś prostą, nieświadomą maszyną, grubo głupszą od nas samych,
a nie tworem przewyższającym nas umysłowo jest przecież nielogiczne, chyba
nawet jest założeniem dość zabawnym!
Świadomość nadrzędna
oddziaływuje na nas, zapewne kilkoma kanałami:
(1) Jeden z nich to
mutacje, poprawki genetyczne, dokonywane przez wirusy, krótko mówiąc
zmiany w genomie. Jest przy tym oddzielnym zagadnieniem, czy aby owe
mutacje, dodatki do genomu nie są niejako przewidziane w pewnych momentach
czasowych, to znaczy, czy nie jest przewidziana możliwość ich
inkorporacji.
(2) Drugie oddziaływanie to kojarzenie par, ludzi
współżyjących ze sobą, prowadzących ze sobą intensywny dialog.
Mechanizmami złączania, "zwierania takich par" mogą być :(a) niby pozorne
kondydencje losowe, (b) te fonomeny, które powodują, że ktoś "bardzo się
podoba", "pasuje niejako do drugiego", (c) wieloma sprawami steruje
zapewne to, co wysterowało po- wstanie życia na planecie, a później to, co
sterowało ewolucję, a więc nie tylko fenomeny wymienione w punktach (1) i
(2), ale i pewne parametry czasoprzestrzeni wprost. Np. możność przyjęcia
pewnej poprawki genetycznej mutacji, być może, jest warunkowana przez
"aktualną krzywiznę czasoprzestrzeni", którą przecież można oznaczyć
wszędzie w każdym jej skrawku. Skoro "pęcherz czasoprzestrzeni" działał
tak intensywnie, że potrafił sprawić, że pojawiło się życie i że zachodzi
ewolucja fizyczna, chemiczna i biologiczna to zapewne odgrywa on rolę w
realizacji świadomości osobistej. Niektórzy sądzą, że świadomość nadrzędna
(tzw. Bewustheit) to nadawane audycje, a mózg to tylko odbiornik. Ja
osobiście sądzę raczej, że czasoprzestrzeń dostarcza być może pewnych
substratów w postaci wzorców, coś na wzór nowych "idei Platona", ale że
mózg pewnego człowieka musi jednak sam swój plan (marzenia) konstruować,
przy pomocy nie tylko osobowości, przekazywanej genetycznie, ale i wiedzy
zdobytej swoją pracą.
|
Wyczerpująca dyskusja dotycząca treści broszury "Jesteś nieśmiertelny
- teza i zapis dyskusji o wnioskach fizyków, biologów i lekarzy wynikających z
Zasady Antropicznej" odbyła się w trakcie konwersatorium "Bóg i nauka".
Dane o tym wykładzie odnotowano w "Recenzje i sprawozdania -
Łódzkie Studia Teologiczne, 2008, 17 w punkcie:
"IX Konwersatorium – 16 X 2002 r. Temat: Skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy – o
kosmologicznym sensie ludzkiego życia"
Wykładowca: prof. dr hab. med. Andrzej BRODZIAK; kierownik Katedry i Oddziału
Klinicznego Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach"
| |